- Twoim ojcem jest Gabriel – powiedziała bliska łez moja matka.
- Nie , to nie możliwe. - wysapałam
- Melanie..
- Nic nie mów więcej.
Spojrzałam
na anioły. Zaczęli mi się kłaniać nisko. Patrzyłam zszokowana
na nich.
Pokręciłam
głową nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje.
- Dlaczego mi się kłaniacie ?? spytałam.
- Wymaga to od nich prawo – powiedział mój „Tata”.
Patrzyłam
jak mój ukochany i przyjaciele mi się kłaniają. Złapałam
się za głowę .
Oddychałam
ciężko.
- To się nie dzieje – wyspałam i pobiegłam do swojego pokoju.
**
Jakiś
czas później siedziałam na łóżku i płakałam . Ten
nadmiar informacji i emocji mnie obezwładnia. Nie chciałam aby łzy
mi leciały , ale nie mogłam nic na to poradzić. Co chwila
wycierałam mokre policzki od łez.
Usłyszałam
lekkie pukanie do drzwi. Chwilę później drzwi się
otworzyły.
Stanął
w nich Eric. Pokłonił się.
Zerwałam
się z łóżka i rzuciłam mu się w ramiona. Przytulił mnie
mocno. Zamknął nogą drzwi.
Czekał
, aż się wypłaczę.
- Proszę , nie kłaniajcie mi się.
Spojrzałam
mu w oczy i położyłam ręce na policzkach.
Patrzył
z bólem.
Wspięłam
się na palcach i pocałowałam go w usta.
Nie
oddał mi go.
Odsunęłam
się od niego. Serce mi pękało na milion małych kawałeczków.
- Dlaczego milczysz ?? Powiedz coś.
- Mel , proszę cię.
- Eric , o co chodzi ??
- Musimy zakończyć to co jest między nami.
- To jest pożegnanie.
Kiwnął
głową.
- Nie , nie odejdziesz ode mnie. Nie pozwolę na to.
- Przykro mi
- Kocham cię to się nie liczy ?? spytałam.
Bez
słowa odpowiedzi ruszył do drzwi. Podeszłam do niego. I złapałam
za ramię.
- Nie możesz tak wyjść. Tyle razem przeszliśmy.
Miał
ból i smutek w oczach. Pochylił się nade mnę i pocałował
w czoło. Po czym wyszedł zamykając cicho drzwi.
- Nie zostawię tego tak. - krzyknęłam za nim.
Padłam
na ziemię znowu zaczynając się użalać nad sobą.
**
Zeszłam
na dół po dwóch godzinach. Gdy weszłam do kuchni by
coś zjeść poczułam ramiona obejmujące mnie. Była to Wanda.
- Przykro mi – powiedziała mi do ucha.
Odsunęłam
się od niej sztywno.
Podeszłam
do lodówki i od razu odechciało mi się jeść.
Przeszłam
obok mojej przyjaciółki bez słowa i weszłam do salonu.
Byli
tam moi „rodzice: oraz Ian , Jess i Jake , którzy jak mnie
zobaczyli to zerwali się za kanapy i zaczęli kłaniać.
Zignorowałam to.
- Gdzie Eric ? Spytałam.
- Wyruszył na proces. - powiedział Ian.
- Co ??
- Kiedy ??
- Około 10 minut temu – powiedziała Jess.
- Ian zabierz mnie tam. Natychmiast.
- Ale.. - wyjąkał. - Dobrze.
Podszedł
i otoczył mnie ramionami. Przez chwilę wszystko było czarne. Kiedy
już wszystko pojawiło mi się przed oczami. Zobaczyłam wnętrze
urzędu jak każdego innego na ziemi.
Rozejrzałam
się dokładnie.
- Gdzie jest ten proces ?? spytałam Iana.
- Tamte drzwi – wskazał palcem.
Przy
wielkich zdobionych , drewnianych drzwiach stało dwóch
strażników.
Podeszłam
z zamiarem wejścia , ale mnie zatrzymali.
- A ty tu czego ?? warknął jeden
- Ja na rozprawę. Jestem w pewnym sensie świadkiem
- W pewnym sensie ??? spytał sarkastycznie drugi.
- Wpuście mnie – warknęłam i przepchnęłam się jednocześnie wpadając na wielkie drzwi . Potknęłam się i z wielkim łaskotem wpadłam na salę przewracając się.Każdy zebrany w sali na mnie spojrzał.Zobaczyłam obszerną salę sądową , na środku której była wielka ława , za którą siedział Gabriel oraz kilku innych wysokiej rangi aniołów. Po bokach sali były dwie równie wielkie ławy w których siedziały anielscy doradcy.Eric był w szoku , że mnie widzi.
- Nie skazujcie go. On nic złego nie zrobił.
- Ja o tym zdecyduję – powiedział Gabriel.Mój ojciec.
- Jak się nazywasz moja droga ?? spytał mnie Gabriel
- Melanie Anderson. Eric jest moim aniołem stróżem.
Gabriel
nagle zrobił wielkie oczy jakby sobie coś przypomniał.
Zerwał
się z krzesełka.
- Wszyscy oprócz człowieka i skazanego wychodzą – zagrzmiał.
Każdy
anioł w sali był zszokowany , ale bez słowa wstał i wyszedł.
Zajęło im to około 5 minut , ale wyszli i w sali zapanowała
cisza.
- Dlaczego tu przyszłaś ?? spytał Eric
- Powiedziałam , że nie zostawię tego tak.
- TY – wskazał na mnie Gabriel. - Po co tu przyszłaś , dziecko ?? Narażasz się.
- Wiesz kim jestem ?? spytałam.
Przewrócił
oczami.
- Oczywiście , że wiem. Jestem twoim ojcem. A ty kiedy tu przyszłaś naraziłaś się na śmierć. Prawo mówi , że trzeba zabić każdego Nefilima.
- Zabijesz mnie ??
- Nie. Jesteś moim dzieckiem. Masz po części moją moc , a ja jestem archaniołem. Jesteś jedyna taka na świecie. Dlatego trzeba trzymać cię w ukryciu ?? Możesz zniszczyć złe siły.
- To po co ta cała rozprawa ??
- To tylko dla pokazu. Dla innych. Oczywiście zamierzałem go uniewinnić i dać jakąś lekką reprymendę. To ja zarządziłem by on był twoim aniołem stróżem. Oraz powiedziałem by trzymał łapska z daleka od mojej córki , ale jak widać nie posłuchał.
- To nie jego wina . Ja zaczęłam.
- Tak wiem. Mogłem się domyślić.
- Nie masz nic przeciwko.
Podszedł
do mnie i położył ręce ramionach. Uśmiechnął się.
- Nie , przecież nic nie poradzę .. teraz wracajcie do domu. Pilnuj ją chłopcze. - powiedział do nas – Możecie już powrócić na salę.
Zajął
swoje miejsce za biurkiem.
Z
powrotem aniołowie stopniowo zaczęli wracać na salę. Zajęli
swoje miejsce.
Przez
chwile był jeden wielki gwar.
Gabriel
uderzył drewnianym młotkiem o ławę przy której siedział.
- Oficjalnie uniewinniam oskarżonego. Wszelkie zarzuty są odwołane. Koniec rozprawy.
- Co ?? zerwał się jeden z doradców. - Tak nie może być. Przecież pogwałcił prawo.
- Prawo można zmienić. - powiedział poważnie archanioł.
- Będzie za każdym razem zmieniane prawo – spytał inny.
Zaczął
się ponowny gwar. Archanioł się zdenerwował.
- Cisza !! Tak postanowiłem , a za waszą niesubordynację skazuję was na pół roku anielskiego więzienia – wskazał na nich – zabrać ich – zwrócił się do strażników.
Strażnicy
złapali dwóch doradców i wynieśli ich z sali Wyrywali
się , ale strażnicy byli silni.
- Koniec rozprawy -powiedział dobitnie mój ojciec i walną drewnianym młotkiem o blat.
Po
sali rozeszły się pomruki niezadowolenia , ale nie mogli nic
poradzić. Wstali niechętnie i wyszli z sali rozpraw.
Stałam
w tym samym miejscu. Eric tuż obok mnie.
Zastanawiało
mnie wiele rzeczy , miałam wiele pytań.
- Gabriel – archanioł spojrzał zdziwiony na mnie. - Dlaczego przez te lata nic nie wiedziałam ?? Dlaczego nikt nie mógł mi powiedzieć prawdy ?
- Bo nie byliśmy świadomi z twoją matką , że masz jakąkolwiek moc. Dopóki w noc przez twoimi urodzinami , zobaczyła cię śpiącą , a z twoich rąk wydobywało się białe światło. Tak to opisała.
- A o co chodzi z tą przepowiednią ?? Lucyfer powiedział , że jestem brązowowłosą dziewczyną z przepowiedni ??
- Gabriel , nie mów jej tego. - ostrzegł Eric. - Ona sobie z tym nie poradzi.
- I tak się dowie – odparował ojciec.
- Przepraszam - zaczęłam – Ja tu nadal jestem. Powiedz mi o co chodzi.
- Przepowiednia. Brązowowłosa dziewczyna do połowy człowiek do połowy anioł z archanielskimi mocami musi poświęcić życie za wszystkich. By dać światu nowy początek bez złych mocy.
Sapnęłam.
- Czyli muszę dać się zabić.
- Tak , tak. Musisz zginąć.
- To pomoże ??Gabriel kiwnął głową.
- Mel , nawet o tym nie myśl. Znajdziemy inny sposób – powiedział Eric.'
- Jak muszę tego dokonać ?
Gabriel
przybrał obojętny wyraz twarzy.
- Sam Lucyfer musi cię zabić. Ale to nie będzie takie proste. On wie o przepowiedni , bo przecież sam ci o tym powiedział. Musisz być przygotowana na ataki innych demonów. Lucyfer będzie dążył do tego by jakieś z jego poddanych cię zabił.
Kiwnęłam
głową.
- A nie ma innego sposobu.. ??
- Nie wiem , musiałbym przejrzeć stare anielskie księgi. - powiedział Gabriel.
- Ja się tym mogę zająć – zaoferowałam.
***
Kilka
tygodni później.
Minęło
tak wiele czasu , a ja nadal wiedziałam , by wygrać tę wojnę
muszę poświęcić życie. Codziennie chodziłam do anielskiej
biblioteki by przeszukiwać stare księgi. Nic nie mogłam znaleźć.
Coraz bardziej byłam zniechęcona tymi poszukiwaniami i coraz
bardziej przekonywała mnie myśl że lepiej się będzie poświęcić
i dać sobie spokój z tym wszystkim.
Odkryłam
również swoje moce. Mogę podnosić przedmioty , zmieniać
sobie ubranie i takie tam.
Eric
uczył mnie jak panować nad mocami , nadal nie wiedziałam czy mam
skrzydła czy nie i szczerze mówiąc nie chciałam wiedzieć.
Wole żyć w niewiedzy.
Oprócz
moich anielskich mocy czułam w sobie też te złe , które
mnie ciągnęły na swoją stronę. Często mam sny w których
jestem zła i zabijam i ranię tych , których kocham.
Budzę
się w nocy zalana potem. Na szczęście Eric nic nie wie o moich
koszmarach i niech tak pozostanie.
Spojrzałam
na zegarek , była 20.30. Byłam zmęczona cały dzień siedząc w
bibliotece i czytając te wszystkie księgi. Gabriel mi pomagał.
Przez te tygodnie poznał go lepiej , jako mojego ojca. Opowiadał
trochę o sobie i o mamie , ale nie wiele.
Odłożyłam
następną księgę na półkę w której nic nie
znalazłam. Patrząc i szukając książki , zobaczyłam między
regałami gablotkę z naprawdę starą księgą.
Podeszłam
do niej. Czułam pałającą od niej moc.
- Co to za księga ?? Gabriel spojrzał i zmarszczył brwi.
- To księga , którą według legendy napisał sam bóg. Jest to nasz najświętszy artefakt.
- Mogę ją zobaczyć ??
- Możesz , ale nie przeczytasz jej. Ja nie mogę nawet jej otworzyć. Ona sama wybiera sobie czytelnika.
- Daj mi spróbować.
Wyjął
księgę. Eric siedział w drugiej trochę mniejszej czytelni.
Przerwał czytanie i spojrzał w naszą stronę. Odłożył książkę
i podszedł do nas.
- Księga Boża ? Myślicie , że coś w niej znajdziecie ??
- Nie wiemy – mruknął mój ojciec. - Usiądź – powiedział – Przy biurku.
Usiadłam
i wzięłam głęboki wdech.
Gabriel
położył mi księgę Bożą przede mną.
Nagle
poczułam moc i zawiał lekki wiatr. Patrzyłam na nią jak
zaczarowana. Otworzyła się szybko. Aż podskoczyłam ze strachu.
Zobaczyłam wiele drobnego tekstu.
Dwoił
się w oczach , ale dało się przeczytać.
- A niech mnie – powiedział Eric – Puste strony.
Spojrzałam
na niego zaskoczona.
- Jakie puste strony ?? Tu jest pełno tekstu.
- Widzisz co piszę ?? spytał Gabriel.
- Tak.
- Ukazuje się temu , którego ona wybrała.
- Chciałbym poczytać w spokoju. Możecie mnie zostawić w spokoju.
- Pewnie , będziemy obok – powiedział Eric i pocałował w czoło.
Wyszli
i zamknęli drzwi.
***
Zaczęłam
czytać tekst. Było go tak wiele. Ale pisało bardzo z sensem.
Wszystko
to. O tym na pewno nie uczyli na religii w szkole. Nie z tego co
pamiętam .
Nagle
w moje oczy wpadł bardzo interesujący fragment o przepowiedni.
Czytałam. Zaczęłam panikować. Czułam łzy w oczach. Zaczęłam
ciężko oddychać.
Cicho
, ale słyszalnie krzyknęła.
Przyłożyłam
dłonie do ust.
Drzwi
były zamknięte.
- Melanie ?! - usłyszałam głos Erica – Wszystko w porządku ?? Martwimy się tu z Ianem , Wandą i Gabrielem.
Użyłam
mocy i zamknęłam drzwi na zamek.
- Melanie?!
Podeszłam
do drzwi. Księga się zamknęła.
- Tak ??
- Coś się dzieje ?
- Nie. Chyba znalazłam coś.
- Tak?! Pokaż mi.
- Wiesz co to dużo tekstu do ogarnięcia..Muszę się skoncentrować.
- W porządku.
- Więc pomyślałam.., że.. Muszę to zrobić sama. Twoja obecność będzie mnie rozpraszać. Było by lepiej byś wrócił do mnie do domu i odpoczął wraz z Ianem. Gabriel przypilnuje mnie i Wandę. Poza tym od dawna nie spaliście. Jak skończymy Gabriel nas odprowadzi do domów. Dobrze ??
- Jasne jak chcesz – mruknął.
- Dzięki – łza mi poleciała po twarzy.
- Kocham cię . Pogadamy później.
Usłyszałam
kroki po czym ucichło.
- Mel , poszedł – usłyszałam głos Wandy.
Otworzyłam
drzwi i wpadłam przyjaciółce w ramiona. Płakałam jej w
ramię.
Przez
kilka minut.
- Co się dzieje ?? spytała – Porozmawiaj ze mną.
- Przepowiednia to bujda. Jest jeden sposób by pokonać Lucyfera i reszta zła. Tak było kiedyś. Lucyfer kochał śmiertelniczkę nad życie. Pokłócił się z nią niewybaczalnie , a ona chciała odejść . On nie chciał na to pozwolić więc ją zabił. Poświęcił swoją miłość i stał się zły. Więc jedyny sposób to poświęcenie swojej miłości czyli mój ukochany musi umrzeć – popłakałam się bardziej.
- O mój boże – wyszeptała.
Spojrzałam
na Gabriela. Był w szoku. Stał bez ruchu.
Było
jeszcze jedno , ale o tym nie chcę mówić. Chcę zostawić to
dla siebie.
Jeżeli
nie poświęcę swojej miłości to stanę się zła.
Nie
pozwolę Ericowi umrzeć. Nie skrzywdzę go. Nigdy.
- Chcę wracać do domu. - wyszeptałam. - Nikomu nic nie mówcie. Proszę. Niech na razie będzie to nasza tajemnica , dobrze ?
- Dobrze – zgodzili się.
***
Gabriel
odprowadził najpierw Wandę , a później mnie. Weszłam do
domu. Przywitałam się z rodziną. Poszłam do swojego pokoju.
Zobaczyłam
, że Eric śpi na moim łóżku. Biedny był tak zmęczony ,
że położył się gdzie popadło.
Podeszłam
do łóżka i położyłam się obok niego .
Przytuliłam
się do jego torsu i zasnęłam.