sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 3. Dlaczego życie jest takie trudne ??




[Melanie]

Obudziłam się. Kobieta i Mężczyzna stali nade mną. Rozmawiali o czymś i chyba myśleli , że nie żyję.
Zerwałam się nagle i zaczęłam uciekać. Zaczęli biec za mną.
  • Melanie !! Usłyszałam krzyk Erica.
  • ERIC !! KRZYKNĘŁAM.

[Eric]

Zbiegłem na dół po schodach. Naprzeciw wyszła mi Jess.
  • O co znowu poszło ??
  • Głównie o to , że nam dokuczaliście z Jake'iem.
  • Gdzie ona pobiegła ??
  • Nie wiem , ale czuję , że ma kłopoty. Lecę.
  • Leć.
Biegłem jak szalony przez ulicę. Szukałem jej. Nie mogłem zawieść Po tym jak ją potraktowałem , nie mogłem tego tak zostawić.
  • Melanie !! - krzyknąłem.
  • ERIC !!! Usłyszałem jej głos.
  • Melanie !!
Biegłem niczym sprinter. Za zakrętem zobaczyłem jak Melanie biegnie w moją stronę. A za nią dwójka demonów. Kobieta i Mężczyzna. Mel miała łzy w oczach. Biegła już na resztkach sił. Miała porozrywane ciuchy. Widocznie się broniła ile mogła.
Wpadła mi w ramiona i przycisnęła do mnie. Zobaczyłem przez jej ramię nadchodzących demonów.
Szybko wyswobodziłem z jej uścisku i brutalnie przesunąłem za swoje plecy. Wyjąłem srebrny sztylet za paska. Najpierw dobiegła do mnie kobieta. Wbiłem jej sztylet w serce . Padła nieżywa.
Mężczyzna był w furii zaczął się ze mną bić. Kopnął mnie rękę i broń wypadła mi z ręki. Upadła z brzękiem na chodnik. Zacząłem go walić pięściami w twarz i kopać. Nagle rzucił się na mnie. Odepchnąłem go mocno od siebie . Walnął w miedziane , czarne ogrodzenie.
  • Eric !! Masz – Melanie rzuciła sztylet.
Złapałem go zręcznie , podbiegłem do przeciwnika i zakończyłem jego żywot wbijając mu w serce.
Krzyknął zaskoczony i padł na ziemię.
Włożyłem sztylet za pasek. Wstałem z kolan. Odwróciłem się , a Melanie od razu była w moich ramionach.
  • Dziękuję , za pomoc – powiedziała mi ramię.
Objąłem ją w pasie.
  • Nie ma za co . Zawsze cię uratuję. Takie moje zadanie.
Odsunąłem się od niej . Spojrzałem na jej ciało by zobaczyć obrażenia.
  • Nic ci się nie stało ??
  • Nie , tylko lekkie obrażenia. Przeżyję. Muszę.
Kiwnąłem głową.

***

[Melanie]

Weszliśmy do domu . Byłam roztrzęsiona. Skierowałam się do kuchni. Usiadłam na stołku i napiłam się soku pomarańczowego. Oddychałam głęboko by pozbyć się nadmiaru adrenaliny w moich żyłach. Krew mi buzowała.
  • Wszystko w porządku ?? spytał mój Anioł.
Zignorowałam go totalnie. Nie chciało mi się z nim rozmawiać. Ciągle miałam w głowie to co mi powiedział. Prześladowało mnie to co myśli. Myślałam , że jest inny. Ból upokorzenia , pomyłki był okropny.
Wypiłam całą szklankę soku aż do dna. Wstałam i od razu umyłam tę szklankę. Ruszyłam do pokoju. Szłam powoli. Nie słyszałam za sobą kroków. No i dobrze. Czyli zostawi mnie w spokoju. Nareszcie. Przecież , nie chciał tu być. On woli być wojownikiem , niż nianią nic niewartościowego człowieka jakim jestem ja.
Usiadłam na łóżku. Przez chwilę patrzyłam w przestrzeń , nie wiedząc co mam ze sobą zrobić. Nagle ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Emocje wzięły nade mną górę. Wszystko co się stało , po prostu musiałam się z tego wypłakać.
Łzy leciały mi strumieniami. Nie miałam siły nawet ich wytrzeć z twarzy. Ryczałam jak dziecko nad zepsutą zabawką. Po pół godzinie się uspokoiłam. Spojrzałam na zegarek . Była 23. Już byłam zmęczona , ale wiedziałam , że nie zasnę.
Około północy do pokoju przyszedł Eric. Nadal nie mogłam spać ,siedziałam w pozycji siedzącej i patrzyłam się w przestrzeń. Łzy leciały mi znowu po twarzy. Co się ze mną dzieje ?? W pokoju było ciemno. Lubiłam siedzieć w ciemności.
Anioł wszedł i zapalił światło. Na chwilę mnie to oślepiło , ale nie dałam po sobie tego poznać.
  • Melanie ?? Płaczesz ??
Nie zwracałam na niego uwagi. Ignorowałam go. Zranił mnie. No nie dziewczyno.. krzyczała moja podświadomość. .. Co ty wygadujesz..?? Nie mógł cię zranić , bo nawet nie byliście razem. Boli cię tylko jego zdanie na twój temat. Czyli to oznacza..
NIE.. krzyknęłam na nią. NIE MÓW TEGO.. !!
Załapałam się za głowę i zgięłam.
  • Co się dzieje ?? zaczął panikować. Dotknął mojego ramienia.
  • Nie dotykaj mnie – warknęłam.
Odsunął się posłusznie. Patrzył na mnie. Czułam jego wirujące spojrzenie na mnie. Nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. To za trudne.
W końcu wzięłam w garść i spojrzałam na jego twarz.
  • Przepraszam – wyszeptałam.
  • Nie masz za co. - stwierdził fakt.
Wytarłam łzy z twarzy rękawem bluzki. Wstałam z łóżka. Moje mięśnie były wiotkie od za długiego siedzenia w tej sami pozycji. Przez chwilę próbowałam odzyskać panowanie nad mięśniami. Zajęło mi to minutkę. Ruszyłam w stronę łazienki.
Przeszłam obok niego. Złapał mnie za ramię tym mnie zatrzymując. Próbowałam się wyrwać , ale nie miałam siły.
  • Poczekaj.
  • Zostaw mnie.
  • Melanie, proszę. Jesteś w szoku po ataku. Daj sobie pomóc.
  • Dobrze , pod jednym warunkiem – powiedziałam.
  • Jakim ??
  • Obiecaj , że się we mnie nie zakochasz – to co powiedziałam bardzo mnie zabolało , ale tak będzie lepiej.
Przez chwilę patrzył bez słowa. Westchnął i powiedział. - Zgoda , masz to jak w banku.
Uśmiechnęłam się smutno.
  • A teraz – uśmiechnął się lekko – Idź zrób coś ze sobą bo kogoś jeszcze wystraszysz. - powiedział a w jego oczach widać było rozbawienie.
  • Bardzo zabawne . Już idę.
Weszłam do łazienki, zamknęłam drzwi na zamek . Oparłam się o drzwi. Zjechałam na podłogę i ukryłam twarz w dłoniach. Poleciało mi kilka łez. Szybko je wytarłam. Musiałam to zrobić. Tak będzie lepiej dla mnie i dla niego. Tylko dlaczego teraz nie mogłam się pogodzić z tą myślą.
Dlaczego życie jest takie trudne ??

[Eric]

Gdy weszła do łazienki poczułem niesamowitą wściekłość. Wrzałem ze wściekłości. Poprosiła aby się w niej nie zakochał. Jak miałem to zrobić ? Spędzam z nią każdą chwilę i z każdą tą chwilę czuję coraz więcej do niej. Powiedziałem do niej „ Masz to jak w banku” Co we mnie wstąpiło ??
Walnąłem w ścianę z pięści. Moja ręka zaczęła boleć. Leciało trochę krwi , ale po chwili się zagoiło. W ścianie za to została pamiątka. Odcisk . Kurde , Melanie się wkurzy. Obok wisiały na wieszaku jej ciuchy. Trochę je przesunąłem by zakryć to co zrobiłem.
Podszedłem do swojego łóżka i położyłem się. Musiałem się uspokoić. Zamknąłem oczy i po chwili zasnąłem.

[Melanie]

Weszłam do pokoju w piżamie. W pomieszczeniu panował pół mrok. Była tylko zapalona moja lampka na biurku. Nie dawała wiele światła , ale zawsze coś.
Rozejrzałam się po pokoju. Eric już spał. Widocznie był zmęczony tym całą akcją ratowanie mi życia. Podeszłam do niego i stanęłam nad nim. Nie wiem co bym bez niego zrobiła. Wyglądał tak spokojnie. Był w zasięgu ręki , ale jednak nie osiągalny i to wszystko z mojej winy. Musiałam się z tym pogodzić , ale na pewno jak przyjdzie co do czego to jeszcze mi podziękuję. Taką mam bynajmniej nadzieję. Wyciągnęłam chwiejnie rękę i dotknęłam palcem jego twarzy. Jego skóra była miękka i ciepła. Poruszył się i przekręcił na drugi bok. Od razu jak oparzona odsunęłam się na kilka kroków. Wpadłam na wieszak z moimi ciuchami. Przesunął się lekko i moim oczom ukazało się wgniecenie w ścianie w kształcie pięści.
Eric to zrobił. Chyba musiał rozładować złość. Spojrzałam przelotnie w jego stronę po czym zakryłam wgniecenie wieszakiem . Zrobiłam powolny krok w stronę biurka i w tym momencie deski w mojej podłodze skrzypnęły głuchym odgłosem. Skrzywiłam się. Na szczęście Anioł się nie obudził. Odetchnęłam z ulgą. Zgasiłam lampkę po czym położyłam się do łóżka i odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

***

Stałam przy szafce po lekcji Angielskiego wraz z Wandą no i oczywiście od czasu ataku nie odstępujący mnie nawet na krok Eric.
Opowiedziałam Wandzie o całym wydarzeniu . Była w szoku i cieszyła się , że nic mi nie jest oraz podziękowała Ericowi.
Ah .. zapomniałam wspomnieć wraz z nami stał również Anioł stróż Wandy. Ian. Był wysoki , blondyn i umięśniony równie dobrze jak Eric. Choć Eric był dla mnie ideałem.
Okazało się , że Ian i Eric to najlepsi kumple. Każdy z nich był zaskoczony swoim widokiem.

  • Ale się złożyło , że się znają , co ??
  • Nom..
  • Oh , patrz – powiedziała podekscytowana Wanda – Dylan Kydd tu idzie..
  • Dylan ??
  • Jak myślisz co chcę ??
  • Nie mam pojęcia. - mruknęłam.
  • On zawsze ci się podobał
  • Hmm
  • Ale ma mnie gdzieś – ponownie mruknęłam. - Pewnie chcę pracę domową z Szekspira.
  • Cześć , Wanda , Melanie – usłyszeliśmy głos Dylana.
Dylan Kydd jeden z najbardziej popularnych chłopaków w szkole. Kapitan drużyny futbolowej. Jest wysoki , szczupły , umięśniony. Jego oczy są koloru zielonego. Włosy ciemnobrązowe i zawsze ułożone w nieładzie co dodawało mu uroku. Miałyśmy szczęście ,że Pan popularny podszedł do nas by z nami pogadać. Bo prawda jest taka , że my z Wandą należymy do tak zwanego szkolnego plebsu. Czyli zaliczali się do niego takie przeciętne osoby jak ja , kujony oraz odludki , które nie potrafią się odezwać by walczyć o swoje. Oni za to można nazwać ich arystokracją wręcz. Dylan ma wpływowych rodziców , którzy dają mu kasę na każdą zachciankę. Był próżny. Bynajmniej to wywnioskowałam z jego zachowania na przerwach . No i jak na kapitana drużyny przystało miał dziewczynę również za tak zwanej arystokracji. Wszyscy są siebie warci. Szkoda słów.
  • Co chcesz ?? zapytała Wanda.
  • Chciałbym porozmawiać z Melanie w cztery oczy jeśli to nie problem. - spojrzał przelotnie na Iana , Erica oraz Wandę.
  • Pewnie – powiedziała ochoczo – Eric , Ian , zostawmy ich na chwilę..
  • Ale.. - mój anioł jęknął
  • Nic jej nie będzie – zwróciła się do niego.
Odeszli na kilka metrów od nas. Staliśmy przez kilka sekund w ciszy , która była okropna więc postanowiłam ją przerwać.
  • A więc o co chodzi ??
  • Potrzebuję twojej pomocy.
  • W Czym ??
  • Wiem , że dobrze się uczysz i pomyślałem czy nie mogłabyś mi udzielić korepetycji.
  • Serio ? Byłam zaskoczona
  • Tak. Nie radzę sobie z tym Angielskim i Matmą. Muszę je poprawić , bo jeśli nie to wyrzucą mnie z drużyny. To bardzo dla mnie ważne . Pomożesz mi ??
  • Zgoda.
  • Boże , Melanie , Dzięki wielkie. Gdzie się spotkamy ??
  • Może u mnie – zaproponowałam. - Bo tak naprawdę to Eric nigdzie mnie nie puści , bo wczoraj zostałam zaatakowana.
  • Oh , nic ci nie jest ??
  • Nie , wszystko w porządku. To jak przyjdziesz ??
  • Oczywiście. Będę o 19.
  • Ok. To do wieczora.
  • Tak , do wieczora.

***

Siedziałam na stołówce wraz z Aniołami i przyjaciółką. Zajadałam właśnie sałatkę warzywną i popijałam sokiem pomarańczowym.
  • Mów co chciał od ciebie , Kydd ??
  • Nie uwierzysz , ale chcę korepetycji.
Wanda wybuchła śmiechem. Śmiała się niebo głosy i nie mogła się powstrzymać. W końcu po 5 minutach się ogarnęła.
  • A niech mnie , normalnie nie wierzę.
  • Ja też nie , ale on był bardzo poważny. Chyba naprawdę mu zależy.
Spojrzałyśmy w jego stronę. Odkryłam , że mi się przygląda.
  • On się na ciebie patrzy.
  • Daj spokój , Wanda.
  • Co was tak śmieszy ? Spytał Ian.
  • No wiesz – zaczęła – Nie wiem jak to określić , ale normalnie niebo się wali , ponieważ Melanie ma branie. Dziś spotyka się z chłopakiem , który się jej podoba.
Eric się nie odzywał .Uparcie słuchał wywodów mojej przyjaciółki.
  • To tylko korepetycje. - dopowiedziałam.
  • Korepetycje czy nie. Spotykasz się z nim i to jest ważne.
  • Będziemy się uczyć.
  • Tak , od tego się zaczyna. - zadrwiła.
Pokazałam jej język i wróciłam do jedzenia nic nie mówiąc więcej.

***

Właśnie sprzątałam w pośpiechu mój pokój by jakoś wyglądał , a miałam tylko pół godziny do przyjścia Dylana.
  • Po co się tak starasz ty tylko chłopak ..
  • Staram się by nie wyjść na idiotkę , a tak poza tym. Jak tu przyjdzie to zostawisz nas samych. Pójdziesz na dół do moich rodziców , Jake'a i Jess. I będziesz z nimi oglądał telewizję.
  • Dobrze – powiedział przez zęby.
Posprzątałam pokój. Poszłam na dół zrobiłam kanapki , wzięłam w dzbanku soku oraz trochę ciastek w miseczce , szklanki . Zaniosłam to wszystko na górę do mojego pokoju. Przygotowałam książki , czyste arkusze papieru oraz ołówek.
Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Zeszłam powoli. Drzwi Dylanowi otworzył mój tata.
  • Witam , ja do Melanie . - powiedział grzecznie.
  • Tak , wiem – zaczął mój ojciec – Zapraszam !! Melanie zaraz zejdzie.
  • Melanie !! Krzyknął.
  • Już idę – odpowiedziałam normalnie ponieważ już byłam na dole.
Dylan wszedł do holu. Zobaczyłam go . Miał na sobie jeansy , białą koszulę oraz skórzaną kurtkę. Gdy mnie zobaczył to lekko się uśmiedchnął.
  • Cześć , Melanie.
  • Dylan. - mruknęłam.
  • Możecie iść , dalej sobie poradzę – zwróciłam do taty i Erica.
Bez słowa odwrócili się i zniknęli w salonie.

________________

No i jest rozdział.. Mam nadzieję , że się spodoba. !!! W bohaterach zrobiłam aktualizację.. Możecie zobaczyć najnowszych bohaterów.
Mam pytanie.. Zastanawiam się nad zmianą szablonu , co o tym sądzicie ??


wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 2. Atak.






Poczułam , że ktoś mną trzęsie.
  • Melanie , wstawaj – to był Eric i moja matka.
  • Już wstaje , pali się czy co ..
  • Nie , zaspałaś . Jest godzina 8.15.
  • Co ?? Zerwałam się z łóżka . Wstałam i zamiast ruszyć do łazienki to wpadłam na Erica. Złapał mnie za ramiona.
  • Zaraz będzie śniadanie – powiedziała moja matka i wyszła..
  • Spokojnie – mruknął.
  • Jak mam być spokojna..
  • Spójrz w lustro.
    Spojrzałam w lustro. Miałam na sobie już jeansy , niebieski top , adidasy oraz skórzaną kurtkę.
    Eric użył swojej mocy. Byłam w szoku i ucieszona jednocześnie.
  • Matko ! - wydusiłam – Dzięki , wielkie – pocałowałam go w policzek.
    Spojrzał na mnie zdziwiona. Teraz zdałam sobie sprawę , z tego co zrobiłam.
  • Przepraszam
  • Nie ma za co.. Nawet fajne.
  • Dupek z ciebie.
  • Wiem. Ale ty za to jesteś super. - mruknął do mnie.
    Czy on ze mną flirtował ??
    Pokręciłam głową. Rzuciłam mu mordercze spojrzenie i pobiegłam na dół. By szybko zjeść śniadanie.
    Śniadanie zjadłam w trybie ekspresowym. Ale i tak nie zdążyłam na pierwszą lekcję.
    Szłam w ramię w ramię z Ericiem na korytarzu przed drugą lekcją.
  • Melanie – zawołała Wanda.
    Odwróciłam się zobaczyłam biegnącą w naszym kierunku moją przyjaciółkę Podbiegła do nas.
  • Gdzieś ty się podziewała na pierwszej lekcji.
  • Zaspałam. Niestety.
  • Eric – zawróciła się do mojego anioła – Wiesz , jutro kończę siedemnaście lat , mógłbyś mi załatwić jakiegoś anioła przystojnego jak ty.
  • Wanda – warknęłam
Anioł parsknął śmiechem.
  • Wybacz , kochanie , ale to nie ode mnie zależy.
Wanda zaczerwieniła się jak burak i zachichotała histerycznie.
  • Kochanie ?! - warknęłam ponownie.
  • No co ?? Jestem miły i tyle.
  • Dla innych tak , a dla mnie. Przecież muszę wytrzymać z tobą do końca mojego życia.
  • Daj spokój - teraz już nie był miły
  • Ja was zostawię samych. - powiedziała Wanda i uciekła korytarzem do klasy.
  • Nie dam spokoju.
  • Słuchaj , ja jestem miły na swój sposób. Ok ?! Ty mnie nie akceptujesz i dlatego nie widzisz tego. Musisz mnie zaakceptować.
  • Jak mam cię zaakceptować , jak jesteś takim dupkiem.
  • No widzisz o tym mówię.
  • Niech ci będzie , ale to jest spowodowane tym , że ci nie ufam i tyle.
  • Przecież jestem tu by cię chronić. Zaakceptuj to.
Spojrzałam na niego znacząco. Założyłam ręce na klatkę piersiową. Stanęłam w wyzywającej pozycji.
  • Pomyślę nad tym – odwróciłam się i poszłam do klasy . Ruszył za mną.

****

Siedziałam w domu myśląc nad zadaniem domowym z Angielskiego o Szekspirze. W ogóle nie rozumiałam co on mówi , w swoich tekstach. Dla mnie był to stek bzdur.
Masowałam głowę , ponieważ od nadmiaru tej całej wiedzy , aż rozbolała mnie głowa.
  • Pomóc ci ?? - spytał Eric stojąc za mną i pochylając się w moją stronę.
  • Daj mi spokój. Próbuję się skupić. Nic nie rozumiem , co Szekspir mówi w tych dialogach Romea i Julii.
  • Zawrzyjmy umowę – zaczął . Odwróciłam się w jego stronę. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym „ Żartujesz sobie ze mnie” - Ja ci pomogę z tym i wytłumaczę tak , że zrozumiesz wszystko , a ty zaakceptujesz mnie i będziesz dla mnie miła. Zaufasz mi.
  • Zgoda. - uścisnęliśmy dłonie.
    Pochylił się , a jego głowa znajdowała się przy moim uchu. Wstrzymałam oddech. Wziął książkę w ręce.
  • Przeczytam ci ją najpierw.
  • Już czytałam. A poza tym jak zaczniesz to prędzej usnę niż zrozumiem.
  • Nie przesadzaj.

****
Zaczął czytać fragment sceny balkonowej. Był zaczytany i skupiony na tekście.
Patrzyłam jak studiuje tekst wzrokiem. Co jakiś czas zerkał w moją stronę i patrzył czy słucham.


ROMEO
Drwi z blizn, kto nigdy nie doświadczył rany.

JULIA
ukazuje się w oknie

Lecz cicho! Co za blask strzelił tam z okna!
Ono jest wschodem, a Julia jest słońcem!
Wnijdź, cudne słońce, zgładź zazdrosną lunę,
Która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś
Od niej piękniejsza; o, jeśli zazdrosna,
Nie bądź jej służką! Jej szatkę zieloną
I bladą noszą jeno głupcy. Zrzuć ją!
To moja pani, to moja kochanka!
O! gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie!
Przemawia, chociaż nic nie mówi; cóż stąd?
Jej oczy mówią, oczom więc odpowiem.
Za śmiały jestem; mówią, lecz nie do mnie.
Dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy
Z całego nieba, gdzie indziej zajęte,
Prosiły oczu jej, aby zastępczo
Stały w ich sferach, dopóki nie wrócą.
Lecz choćby oczy jej były na niebie,
A owe gwiazdy w oprawie jej oczu:
Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy
Jak zorza lampę; gdyby zaś jej oczy
Wśród eterycznej zabłysły przezroczy,
Ptaki ocknęłyby się i śpiewały,
Myśląc, że to już nie noc, lecz dzień biały.
Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko!
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
Co tę dłoń kryje![...]

****

Patrzyłam na niego z uwagą gdy tłumaczył mi poszczególnie dialogi i ogólnie cały dramat. W końcu zrozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.
Zamkną książkę.
  • To wszystko – zakończył. - Rozumiesz ?
  • Tak – pokiwałam głową. Uśmiechnęłam się lekko. - Dziękuję.
  • Cała przyjemność po mojej stronie.
    Ziewnęłam. Potarłam oczy.
  • Idź się połóż. - mruknął.
  • Zaraz. - położyłam głowę na biurku. Zamknęłam oczy i zmorzył mnie sen.

[Eric]

  • Melanie ?
Zero reakcji.
Spojrzałem na jej twarz. Spała . No nie źle. Parsknąłem śmiechem.
Odsunąłem wszystkie zeszyty by nie pospadały i narobiły hałasu.
Wziąłem ją na ręce. Wtuliła się we mnie. Patrzyłem na jej piękną twarz przez chwilę . Nie.. krzyknąłem na siebie w myślach. Nie.. wolno zadawać się z ludźmi w tym sensie.
Położyłem ją na łóżku , ona nadal kurczowo się mnie trzymała.
  • Melanie – szepnąłem – Puść mnie.
  • Nie – mruknęła sennie.
Położyłem się z nią.

[Melanie]

Obudziłam się. Dziś sobota. Zacisnęłam oczy i je otworzyłam. Spojrzałam w bok i zobaczyłam śpiącego ze mną Erica. Rękę miał na mojej talii. Dlaczego się ze mną położył ??
Nagle drzwi się otworzyły a w wejściu stała Jess. Anioł mamy. Uśmiechnęła się szeroko.
  • A , niech mnie – powiedziała.
  • To nie tak jak myślisz.
  • Śniadanie zaraz – zamknęła drzwi , a z korytarza usłyszałam. - Hej , nie uwierzycie...
Strzepnęłam jego rękę z talii. Obudził się. Wstał opierając się na łokciach. Spojrzał na mnie z zastanowieniem.
  • Co się stało ?? mruknął.
  • Czemu ze mną spałeś ??
  • Nie chciałem. Usnęłaś na biurku. Przeniosłem cię do łóżka i mocno przytuliłaś się do mnie i nie chciałaś puścić. Więc się położyłem obok. Czemu pytasz ??
  • Bo właśnie była tu Jess. I myślę ,że będziemy od teraz tematem plotek.
  • Jesteś wściekła ??
  • Nie , przecież zatopiliśmy topór wojenny, co nie ??
  • No tak.
  • Wstawaj , Aniele , bo się spóźnisz na śniadanie.
  • Powiedziałaś do mnie „Aniele” ?? był zdziwiony.
  • Przecież słyszałeś – zniknęłam w łazience.

****
Kilka dni później.
Od kilku dni ja i Eric jesteśmy obiektami żartów mojej rodziny. Po prostu świetnie. Na początku nam to nie przeszkadzało , ale po tych kilku dniach nas już to ostro denerwuje.
  • No i jak gołąbeczki , znowu będzie spać razem ?? spytał żartobliwie Jake.
Mój anioł zatrząsł się ze złości. Podszedł do Jake'a i walnął go z pięści twarz. Jake nie był mu dłużny. Oddał mu. A niech mnie , zaczęli się bić.
  • Przestańcie – krzyknęłam. Nic. Żadnej reakcji.
Podeszłam i wepchnęłam się między nich.
  • Daj spokój – powiedziałam do Erica łapiąc go za twarz. - Nie jest tego wart.
Uspokoił się .Wziął głęboki wdech i poszedł do mojego pokoju.
  • Musiałeś go prowokować ?? - warknęłam na Jake'a
  • To tylko żarty.
Pokręciłam głową. Pacnęłam go w ramię.
  • Noo , ty też. Nie ma co jesteście oboje siebie warci.
Ponownie go walnęłam w ramię. Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam do pokoju.

***

Weszłam do pokoju. Eric stał przy oknie i patrzył przez nie. Był bez koszulki. Widziałam wszystkie jego mięśnie. Zaschło mi w gardle. Patrzyłam się w niego jak w obrazek. Pewnie wyglądałam jak idiotka. Ogarnęłam się po chwili.
  • Nie przejmuj się nim to głupek – odwrócił się w moją stroną.
  • Nie przejmuję się , tylko myślę o wszystkim.
  • Aha.. - kiwnęłam głową.
  • Poza tym straciłem trochę cierpliwość. Każdy by w końcu nie wytrzymał.
  • No tak. - stanęłam obok niego w ramię w ramię. - Mogę cię o coś zapytać ?? zaczęłam niepewnie.
  • Pytaj śmiało...
  • Jak to jest być aniołem.. ?? No wiesz co mam na myśli.
Uśmiechnął się.
  • Wiedziałem ,że w końcu zapytasz. Bycie aniołem to fajna sprawa. Masz dużo mocy , siły w sobie . Jest inny. Inny niż ludzie. Czuje się tę różnice.
  • Ah.. a jak to było z tobą. No wiesz mam na myśli , że zanim to wszystko.. to byłeś człowiekiem.
Jego uśmiech zniknął z twarzy. Chyba trafiłam z czuły punkt.
  • Ja.. Tak byłem kiedyś człowiekiem. A stałem się aniołem dlatego , że za życia byłem zakochany w dziewczynie w miłości mojego życia , ale umarła , a raczej została zamordowana. Gdy tylko się dowiedziałem to nie chciałem żyć. Chciałem zniknąć , obojętnie byle by nie być na ziemi. I wtedy dostałem wybór. Dokonałem go i tak jestem tym kim jestem. Jak już otrzymałem moc zacząłem intensywnie ćwiczyć by zadusić w sobie ból straty. Od czasu niej.. nikogo do siebie nie dopuściłem i nie dopuszczę .. Nie chcę więcej tego przechodzić.
  • Przykro mi.
  • Nie chcę twojego współczucia.
  • Nie współczuję , jest mi przykro.
Położyłam mu rękę na ramieniu i oparłam głowę.
  • Nie rób tego – mruknął. - Puść mnie , proszę.
  • Czego ??
  • Starasz się mi współczuć ,a później będziesz oczekiwała , że przytulę cię i zacznę całować. Każda dziewczyna , tak robi kiedy opowiem jej moją historię.
  • Nie wierzę , że masz takie zdanie o mnie. - powiedziałam . Łzy mi się zbierały. - A ja myślałam , że będziemy już w zgodzie. Ale ja byłam głupia.
Odsunęłam się jak najdalej od niego.
  • Hej , to nie tak.
  • A jak ?? - Podszedł bliżej.
  • Nie podchodź. Daj mi spokój. - wybiegłam z pokoju. Pędem biegłam na dół. Ubrałam szybko buty i kurtkę po czym wybiegłam z domu.
    Biegłam ulicami. Łzy mi leciały. Bolało mnie to , ale nie to jak mnie potraktował , tylko to co o mnie myśli.

***

Szłam ulicami. Nagle przed sobą zobaczyłam kobietę z mężczyzną. Byli ubrani na czarno. Miałam przeczucie , że szykują się kłopoty.
  • Roman , popatrz - powiedziała kobieta. - Człowieczek. I to sam. Bez swojego aniołka do obrony.
Demony.
Zaczęłam uciekać. Usłyszałam jak biegną za mną. Nie oglądałam się za siebie. Biegłam ile sił w nogach.
  • Poczekaj , człowieczku. Mamy ochotę cię zabić .
Nagle mroczna para pojawiła się przede mną. Uśmiechali się szyderczo. Mężczyzna złapał mnie za ramiona. Szarpałam się.
  • ERIC !! KRZYKNĘŁAM , najgłośniej jak mogłam.
Kobieta uderzyła mnie z pięści w twarz i zalała mnie ciemność.


piątek, 8 lutego 2013

Grypa :c

Witajcie.. !! Dziś bez rozdziału  niestety... Właśnie dostałam grypę , wszystko mnie boli , zimno i nie jestem wstanie myśleć nad następnym rozdziałem. Wybaczcie jak teraz na dniach poczuję się lepiej i będę miała komputer przy sobie to wstawię nawy rozdział.. !!

JESZCZE RAZ PRZEPRASZAM !!!