piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 6. Wyznanie




Demon nonszalancko siedział na fotelu w salonie w domu Melanie.
Na około niego stałem ja , Ian , Wanda , Rodzice Mel , Jess i Jake . Wszyscy mieliśmy nic nie pokazujący po sobie wyraz twarzy.
  • Gadaj gdzie ona jest ?? warknąłem już zniecierpliwiony tą ciszą , która panowała od kilku minut.
  • Może ładniej – uśmiechnął się głupio.
Straciłem cierpliwość. Uderzyłem go z pięści w twarz. Poleciała mu krew z wargi i nosa.
Zaśmiał się.
  • Eric , spokojnie – powiedziała Wanda. - To do niczego nie prowadzi..
Uspokoiłem się lekko. Ale nadal wewnątrz siebie buzowałem ze wściekłości i myśli , że Mel może się coś stać. Nie mogę jej stracić. Czułem pustkę po tym jak straciłem Marię , miłość mojego życia. Nie chciałem żyć. To było wtedy i uczucie jakie ją darzyłem było bardzo silne. W końcu mogę to powiedzieć. To co czuję do Mel jest tysiąc razy silniejsze niż Marii. I co będzie jak i ją stracę ??
Nie miałem pojęcia.. Więc nie mogłem na to pozwolić. Nie mogę dopuścić by kolejna moja miłość zmarła i to z mojego powodu.
  • Proszę , powiedz – błagała Wanda.
Spojrzał na nią. Uśmiech zszedł mu z twarzy. - Zgoda. Pod jednym warunkiem.
  • Jakim ?? spytał Ian.
  • Mój warunek jest taki. Zaprowadzę was tam gdzie Lucyfer przetrzymuje Melanie , wy w zamian zanim tam wejdziecie to proszę was abyście mnie zabili.
  • Chcesz byśmy cię zabili ?? Dlaczego ?? spytała Wanda.
  • Wole zginąć z waszej ręki niż z Lucyfera.
  • Zgoda – powiedziałem , każdy spojrzał na mnie lekko zaskoczony – Tylko ja to zrobię.
Demon i reszta pokiwali głową.
  • No to już ruszajmy – powiedziała Wanda. - Musimy ją znaleźć.
Ian rzucił jej wściekłe spojrzenie.
  • Wanda , nigdzie nie idziesz. Rozumiesz.
  • Muszę. To moja najlepsza przyjaciółka.
  • Nic jej nie będzie . Uratujemy ją.
  • Ale.. - wydukała.
  • Masz zostać – krzyknął na nią. - To moje ostatnie słowo.
Poleciały jej łzy i wybiegła z pokoju.
  • Nic jej nie będzie. - mruknął.
  • Pójdę z nią pogadać – powiedziała matka Mel i wyszła również pokoju.

***

  • To tutaj – powiedział demon.
    Staliśmy przed wielkim starym magazynem zbudowanym z czerwonej cegły. W niektórych miejscach były dziury w ścianie oraz różnorodne graffiti.
    Miejsce wyglądało na opuszczone. Jakby od kilku lat nikt tutaj nie przychodził.
  • Dalej nigdzie z wami nie idę. - powiedział Demon. - Zrób co masz zrobić.
    Wyjąłem mój sztylet za paska. Podniosłem go wysoko nad jego pierś.
    Nagle jakaś siła przycisnęła nas do ściany. Nie mogliśmy się ruszać.
    Demon . Dylan. Zaczął się śmiać.
  • Czy naprawdę sądziliście , że tak łatwo się poddamy.
  • Dobra robota , chłopcze. - za rogu wyszedł Lucyfer z kilkoma demonami. - Brać ich.
Ja , Jess , Jake oraz Ian byliśmy totalnie sparaliżowani. Nasze kończyny nie reagowały na rozkazy płynące z głowy o jakikolwiek ruch.
Demoniczni żołnierze złapali nas brutalnie i wepchnęli do opuszczonego budynku.
Prowadzili nas korytarzami pełnymi wilgoci , pleśni i bóg wie czego jeszcze.
Na końcu w jedynym z korytarzy były wielkie stalowe drzwi. Gdy podeszliśmy otworzyły się z głośnym stękiem.
Weszliśmy do środka i zobaczyłem Mel przywiązaną linami poprzez ręce do sufitu.
Jej głowa wisiała bezwładnie , a włosy zakrywały jej piękną twarz.
Warknąłem głośno jak jakieś zwierzę.
Lucyfer widząc moją reakcję zaczął się śmiać.
  • Spokojnie , na razie nic jej nie jest..
  • Melanie – krzyknąłem
Nic żadnej reakcji.
  • Zamknij się. Przywiązać ich tak samo jak dziewczynę.
Miałem szczęście , bo „ Powiesili” mnie tuż obok Mel. Zabrali nam całą broń.
Po kilku minutach diabeł i reszta jego hałastry wyszła wraz z nim.
Usłyszałem głęboki wdech Mel. Budziła się.

[ Melanie ]

Głowa strasznie mnie bolała. Wzięłam głęboki wdech. Potrzebowałam tego.
  • Melanie – usłyszałam znajomy głos Erica. Miałam już przesłuchy . To przez to , że jestem wykończona.
  • Melanie – ponownie głos.
Otworzyłam oczy i spojrzałam w stronę jak mi się wydawało źródła dźwięku.
Tuż obok mnie wisieli tak samo jak ja , Eric , Jess , Jake i Ian.
  • Eric , jesteś tu – powiedziałam ledwo. Kaszlnęłam.
  • Zabiję ich. - warknął.
  • Wszystko jest okey. Jak mnie znaleźliście ??
  • Ten cały Dylan nam pokazał gdzie cię szukać , ale to była zasadzka . Czekali na nas.
  • Dlaczego cię w ogóle porwali ?? spytał Ian.
  • Lucyfer powiedział , że mam w sobie moc , która może naprawić wszystko lub sprowadzić apokalipsę. Twierdzi , że jestem brązowo włosom dziewczyną z przepowiedni.
  • Przepowiednia ?? wyjąkała Jess. - To nie możliwe.
  • Mel , mówił coś jeszcze ??
  • Nie – szepnęłam. Zamknęłam oczy na chwilę.
  • Mel , nie zamykaj oczu , słyszysz – warknął Eric.
Spojrzałam na niego.
  • Jestem taka wykończona. Chcę chwilę odpoczynku.
  • Nie !! Krzyknął.
Drzwi otworzyły się z impetem i do środka wszedł Lucyfer i reszta.
Był zadowolony z siebie.
Podszedł do mnie i złapał za brodę. Poczułam ból. Stęknęłam.
  • Obudziłaś się , kochanie.
  • Nie mów na mnie „kochanie” - wyjąkałam.
  • Będę mówił jak chcę. Zamknąć ich w celach. - rozkazał.
  • Oddzielnie czy razem ?? spytał jeden z nich.
  • Tą dwójkę – wskazał na mnie i Erica. - Razem , a resztę to jak chcecie.
  • Tak jest.
Demony odwiązały nas. Byłam sparaliżowana. Anioły chyba też. Ich nogi się nie ruszyły.
Ciągnęli nas korytarzem. Czułam się coraz gorzej. Byłam strasznie wykończona.
Zamknęłam oczy i zalała mnie ciemność.

***
Obudziłam się jakiś czas później. Czułam ciepłe , oplatające mnie ramiona.
Kręciło mi trochę w głowie. Poruszyłam się. Podniosłam głowę w górę i napotkałam wzrok Erica. Cieszył się , że się obudziłam.
  • Dzięki , bogu – szepnął cicho by reszta nas nie usłyszała.
  • Spokojnie , jeszcze żyję – powiedziałam równie cicho jak on.
  • Ledwo.
  • Ale żyję. A co będzie jeśli..?
  • Jeśli co ??
  • Jeśli zginiemy.
  • Nie zginiemy . Rozumiesz.. Nie pozwolę.. Nawet jeżeli będzie trzeba to poświęcę dla ciebie moje życie.
  • Co ?? Nie możesz.. Nawet nie dla mnie..
  • Dla ciebie zrobię wszystko..
  • Możesz wszystko , ale nie to.. Nie pozwolę na to.
  • Nie o ty o tym decydujesz to moje życie i ja zdecyduję co z nim zrobię.
  • Proszę , nie rób tego.. Nawet o tym nie myśl – w moich oczach zebrały się łzy. Schowałam twarz między szyją , a jego barkiem. Objął mnie mocnej.
  • A tak w ogóle – zaczęłam – Dlaczego to robisz ?? Z poczucia obowiązku czy jest coś więcej ??
Nie odpowiedział tylko patrzył.
  • Powiedz mi.. Nie okłamuj mnie.
  • Prawda jest taka.. - przerwał
  • Jaka ??
  • Jest taka , że kocham cię. - złapał mnie za twarz i pocałował w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek. Usta miał miękkie. Mogłam tak wiecznie. Złapał mnie w pasie i przycisnął do ściany nie przerywając. Włożyłam mu ręce pod koszulkę. Czułam jego muskularny brzuch pod palcami. W końcu przerwał. Oddychaliśmy ciężko.
  • Ja też cię kocham – powiedziałam.
  • Jesteś najlepszym co mi się w życiu zdarzyło.
  • A twoja dawna miłość. Mówiłeś , że więcej nikogo do siebie nie dopuścisz.
  • Wiesz chciałem , próbowałem cię nie dopuszczać , ale to jest silniejsze. To co kiedyś czułem do mojej dawnej miłości to nic w porównaniu co czuję do ciebie. Cieszę , że cię mam.
  • Nie mów tak
Był zaskoczony tym co powiedziałam. '
  • Dlaczego ?? Przecież mówię co czuję do ciebie.
  • Nie o to mi chodzi.. Mówisz mi to jakbyś się ze mną żegnał. Nie poświęcisz się . Nie dla mnie. Nie jestem tego warta.
  • Jesteś. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przytuliłam się do niego. Nagle sobie coś przypomniałam.
  • A co będzie dalej ? Przecież.. wy macie zakaz być z ludźmi w taki sposób.
  • Coś wymyślę..
  • A jeśli nie.. a jak się ktoś dowie i powie..
  • To pewnie będę musiał odejść.. Nie będę cię już chronił. Będzie to robił ktoś inny.
Odsunęłam się od niego i wstałam na nogi. Na szczęście się pode mną nie ugięły. Odwróciłam się do niego tyłem. Miałam łzy w oczach. Patrzyłam w przestrzeń. Usłyszałam , że wstaje i podchodzi.
Objął mnie od tyłu ramionami.
  • Nie możemy być razem. - powiedziałam mechanicznie.
  • Możemy
  • Ale przecież.. ??
  • Posłuchaj.. mam nadzieję , że jesteś wierząca. - kiwnęłam głową. - Bóg istnieje choć nigdy nie miałem z nim do czynienia. Z tego co wiem to on wszystko wie nawet to co się teraz dzieje.
    Mam namyśli , że skoro nie ingeruje w to. Nie przysłał nikogo po mnie to znaczy , że to pochwala. Ponieważ skoro by się to mu nie podobało , to zrobił by ze mną porządek kiedy zaczynałem się w tobie zakochiwać. Nie zrobił tego. Nie sądzisz , że to ważne ??
  • Tak to ważne , ale dlaczego łatwiej jest uwierzyć w te gorsze rzeczy..
  • Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
  • A jak to jest z tym poświęceniem życia ?? spytałam.
  • To jest na zasadzie , że jeżeli człowiek , którego jesteś stróżem umiera , anioł może go uleczyć.
  • To dobrze – ucieszyłam się
  • Jest jeden mały problem. Podczas uleczania anioł oddaje swoją energię życiową. Czyli kiedy ratuje człowieka na którym mu zależy , on sam umiera.
  • Ty chcesz to zrobić w razie gdyby.. - nie dokończyłam – Mam rację ??
Kiwnął głową.
  • Nie pozwolę na to..
  • To nie twoja decyzja tylko moja... To moje życie..
  • I co ci to da.. ?? Uleczysz mnie. Co ja z tego będę miała. Nie mogę żyć bez ciebie.
  • Ja bez ciebie też nie będę mógł.
Łzy poleciały mi z oczu. Poczułam w ustach słony płyn. Mrugałam by je odgonić , ale i tak leciały. Wybuchłam płaczem.
  • Mel , spokojnie. Nie myśl o tym.
Pokręciłam głową . Położył mi dłonie na policzkach i pochylił się by mnie pocałować.
Oddałam go. Bałam się , że to może być mój drugi i jednocześnie ostatni pocałunek od Erica.
  • Och , jaka ckliwa scena – usłyszeliśmy Lucyfera.

***

Eric stanął przede mną i zakrył mnie swoim ciałem. Nagle znowu jego ciało stało się wiotkie i upadł na ziemię. Na jego twarzy malował się ból. Krzyknął. Walczył z mocą Lucyfera.
Mi nic nie robił.
Padłam na ziemię przy skręcającym się z bólu aniele. Położyłam mu dłonie na klatce piersiowej. Łzy poleciały mi z oczu.
  • Przestań – krzyknęłam – Zrobię wszystko tylko przestań , proszę ..
Lucyfer uśmiechnął się szeroko.
Reszta aniołów przyglądała się całej sytuacji ze wściekłością.
  • Kochasz go , a on kocha ciebie – zaśmiał się. - Szkoda tylko , że on zginie..
  • Nie – błagałam – Zostaw go w spokoju. To mnie chcesz nie jego. Proszę.
  • Koniec. Zamknij się.
Padłam sparaliżowana na Erica. Mieliśmy twarze na tej samej wysokości. Patrzyłam mu w oczy , a on w moje. Łza mi poleciała.
  • Zabrać ją do moich salonów oraz jego też.


***

Byłam przywiązana do krzesła wraz z Ericiem , który był po drugiej stronie wielkiego pokoju w , którym się aktualnie znajdowaliśmy.
Był rozwścieczony.
  • Wszystko będzie dobrze , Mel. Zobaczysz.
Kiwnęłam głową.
Lucyfer wszedł do pokoju , ubrany w biały fartuch i gumowe rękawice.
Miał wielkiego banana na twarzy. Bałam się.
Tuż za nim wszedł jeden z demonów pchając wózek z dziwnymi urządzeniami.
Mój Boże.. On chce go torturować.
Diabeł wziął do z wózka srebrny sztylet.
Przejechał po nagiej skórze Erica. Anioł krzyknął. Z jego ręki pałało białe światło.
- Nie !! - krzyknęłam.




piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 5. Demon

Witam !!! Przepraszam , że tak późno rozdział i tyle musieliście czekać.. ale mam również inne problemy jak szkoła więc nie mam czasu non stop siedzieć przy komputerze i pisać to coraz nowe rozdziały.. Musicie mnie zrozumieć..
Mam nadzieję , że rozdział się spodoba.. !!!
Na dniach pojawi się nowy wygląd bloga więc jeżeli macie ochotę to odwiedzajcie i podglądajcie oraz piszcie swoje opinie.. !!
POZDRAWIAM WSZYSTKICH SERDECZNIE !!
ROZDZIAŁ DEDYKUJE WSZYSTKIM CO CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ.




________


2 tygodnie później

  • No i co zamierzasz do niego zagadać ?? spytała Wanda.
  • Wanda , to nie jest zagadanie czy jak to tam nazwałaś. Chcę go przerosić za swoje zachowanie. Był dla mnie miły , a ja zachowałam się tak głupio.
Anioły szły z tyłu. Też o czymś rozmawiali.
Spojrzałam w tył. Eric patrzył przed siebie. Zobaczył , że na niego patrzę. Spojrzał mi w oczy. A ja szybko odwróciłam wzrok.
  • Jak ci się żyje z Ianem ?? starałam się zmienić temat.
  • Och , Ian .. Jest świetny. Tylko nikomu się nie wydawaj. Nikt się nie może dowiedzieć , ale wczoraj tak się złożyło , że całowaliśmy się. Boże jest w tym świetny.
  • Co ?? krzyknęłam.
Kilka osób na mnie spojrzało jak na głupka. Prychali i szli dalej.
  • Cicho bądź – uciszała – Wiem , że nie powinniśmy , ale to jest silniejsze. Chyba się w nim zakochuję i nie mów mi , że ty do Erica nic nie czujesz. Bo ci nie uwierzę.
  • Dobra , tak czuję ale on twierdzi , że ja chcę mu się rzucić w ramiona jak każda inna dziewczyna na jego widok. Poza tym nie chcę mnie dopuścić , bo był kiedyś zakochany , a później ją stracił. Nie chce tego znowu przechodzić.
  • Romantyczny dupek z niego – parsknęłam śmiechem.
  • Patrz – zaczęła – Pan Kydd na dwunastej z Margaret.
Odszukałam go wzrokiem. Szedł przez korytarz w naszym kierunku wraz z Margaret trzymając ją za rękę. Uśmiechała się do niego.
Poczułam ukłucie bólu na sercu.
A chciałam iść do niego i przerosić za swoje zachowanie. Mieć nadzieję na coś więc. Jaka ja jestem głupia. Nadzieja to matka głupich.
Na to wygląda , że jestem głupia. Margaret przechwyciła mój wzrok i uśmiechnęła się szyderczo. Postanowiłam wziąć się w garść. Pokonać mój strach. Niech dzieje się co chcę. Tak też zrobię w sprawie Erica.
Jeżeli się nie odważę to nigdy się nie dowiem.
  • Poczekaj chwilę , pójdę z nim pogadać – powiedziałam do Wandy.
  • Powodzenia – szepnęła.
Podeszłam do Dylana i Margaret.
Cziliderka spojrzała na mnie wilkiem .
  • Czego chcesz ?? warknęła na mnie.
Czułam na sobie wzrok Dylana. Spojrzałam na niego.
  • Możemy pogadać.. Na osobności.
  • Zobaczymy się później – zwrócił się do dziewczyny.
Margaret wpiła się w jego wargi , przy tym patrząc na mnie złowieszczo po czym odwróciła się i odeszła.
  • O czym chciałaś pogadać ?? spytał.
  • Możemy iść gdzieś gdzie nie będzie widowni ??
Rozejrzał się dookoła. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą do składzika dla woźnych.
Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia. Czułam jego oddech na policzku.
Zapalił żarówkę wiszącą nad nami.
Pomieszczenie się rozjaśniło. Zobaczyłam , że stoimy bardzo blisko siebie.
Odsunęłam się o malutki krok w tył.
  • Więc mów
  • Przepraszam
  • Za co mnie przepraszasz ??
  • Za moje zachowanie. Bardzo chcę ci pomagać. I chcę byś był blisko mnie. Bardzo cię lubię. Nie wiem co mam robić... Jestem zagubiona.
Patrzył w ciszy nic nie mówiąc.
  • Chyba niepotrzebnie to powiedziałam. Pójdę już.
Chciałam już wychodzić , ale mnie zatrzymał.
  • Zaczekaj. Cieszę się , że mi to powiedziałaś , ale myślę , że to nic nie zmieni. Mam dziewczynę.
  • Dlaczego to mówisz ?? To nie jesteś ty.
  • Nie znasz mnie w ogóle
  • Chyba masz racje. Ale wiesz co mogę powiedzieć. Od zawsze odkąd cię poznałam to mi się podobałeś. Każdy dookoła mi mówił , że nie jesteś chłopakiem o , którego warto walczyć i teraz mogę stwierdzić , że mieli racje. Ale przez te korepetycje choć niewiele czasu to było poznałam prawdziwego ciebie i sądzę , że trzeba o ciebie walczyć. Bo nie ufasz sam sobie. Boisz się. Dlatego udajesz. Bardzo za tobą tęsknię . Za prawdziwym tobą. - łzy mi się zbierały – Teraz już pójdę. Nie będę ci zajmować czasu , pewnie chcesz się zobaczyć z Margaret , ale jeżeli będziesz potrzebował mojej pomocy to możesz przyjść do mnie.
  • Będę pamiętać.
  • Tak , na pewno.
  • Tylko tyle chciałaś mi powiedzieć ??
  • Tak , to znaczy jeszcze jedno. Uczucia są do dupy.
Przepchnęłam się obok niego waląc go mocno w ramię , aż mnie to zabolało.
Wyszłam z kantorku.
Przed drzwiami stała Wanda. Widziałam na jej twarzy wymalowaną wściekłość.
Już chciała tam wejść i jeszcze z nim pogadać.
  • Daj spokój. - powiedziałam ledwo. - Nie warto.
Nasze Anioły stały dwa metry dalej.
Podeszłam do Iana i Erica. Przerwali rozmowę i spojrzeli na mnie. Przysunęłam się bliżej Erica i przytuliłam się do niego. Na pewno był zaskoczony. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Łzy mi poleciały.
  • Zabierz mnie do domu , proszę – powiedziałam dławiąc się płaczem.
  • Dobrze.
Wziął mnie na ręce jak pan młody swoją świeżo upieczoną żonę.
Niósł mnie w stronę wyjścia.

[ Wanda ]

Podeszłam do Iana , który patrzył za Ericiem i Melanie.
  • Jak ona ? Spytałam.
  • Popłakała mu się w koszulkę. - powiedział.
  • Co myślisz o Ericu ?
  • Eric , hmm – zamyślił – To trudna osoba , ale da się lubić na swój sposób.
  • Myślisz , że on do niej coś czuje ??
  • Do Melanie ?? pokiwałam głową.
  • Tak. Widać jak na nią patrzy.
Kaszlnął głośno – Powiedziałaś jej , o tym co zdarzyło się wczoraj ?
  • Tak. Nie gniewasz się ??
  • Nie , tylko by nikomu się nie wygadała , bo będę mieć problemy. Mamy kategoryczny zakaz bratania się w tym sensie z ludźmi.
  • Nie powie nikomu.

[ Melanie ]

Eric położył mnie na łóżku. Nadal mnie trzymał. Już chciał odejść ale złapałam go za dłoń w ostatniej chwili.
Przycisnęłam głowę do poduszki.
  • Proszę , zostań.
  • Spokojnie , nigdzie nie idę
Puściłam jego dłoń i przykryłam się kołdrą. Przez chwilę dusiłam płacz po czym odpłynęłam z objęcia Morfeusza.

***

Biegłam właśnie kolejne okrążenie wokoło boiska szkolnego. Pot leciał mi po twarzy.
Byłam bardzo zmęczona , ale nie zatrzymałam się by odpocząć.
Nagle wpadło mi coś pod nogi i upadłam. Usłyszałam głośny rechot chłopaków z drużyny futboolowej oraz chichoty chiliderek.
Siedziałam przez chwilę na ziemi. Podniosłam wzrok w górę i chciałam złapać za barierkę , która była na wyciągnięcie moje ręki. Zamiast tego poczułam ciepłą dłoń. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam Dylan. Jego uścisk się pogłębił.
Ze złością wyrwałam rękę z jego uścisku , złapałam się za barierkę i dźwignęłam na nogi.
  • Nie dotykaj mnie – warknęłam mu w twarz.
Pokręcił głową.
  • Chciałem być miły – odpowiedział i odszedł.

***

Ubierałam w szatni w swoje ciuchy. Rozczesałam splątane włosy.
Usłyszałam , że ktoś tu jest . Wyjrzałam za rzędu szafek. Rozejrzałam się dookoła.
Nikogo nie widziałam. Wzruszyłam ramionami. Pewnie mi się przesłyszało.
Wróciłam do swojej szafki . Przeglądałam się w małym lusterku w mojej szafce.
Za sobą zobaczyłam Dylana . Pisnęłam ze strachu.
Odwróciłam się w jego kierunku.
  • Nie strasz mnie – warknęłam.
  • Przepraszam – mruknął.
  • Co chciałeś ??
  • Chciałem cię zobaczyć. No wiesz sam na sam..
  • Po co ??
Nie odpowiedział tylko mnie pocałował. Przycisnął mnie do szafki. Objęłam go za szyję. Zanurzyłam dłonie w jego włosy.
Po chwili się oderwałam od niego.
  • Przestań. Nie chcę twojej litości.
  • To nie litość.
Spojrzałam w dół i zobaczyłam na jego prawej dłoni tatuaż w kształcie czaszki z dwoma błyskawicami. Dałabym głowę , że gdzieś już taki widziałam. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Zapytam się o ten tatuaż Erica , może on coś będzie wiedział na ten temat.
  • Powinieneś już iść.
  • Zerwałem z Margaret.
  • No i co mnie to..
  • Powinno cię to obchodzić.. Jesteś moja , rozumiesz..
  • Jestem niczyja , a tym bardziej nie twoja.. Przecież to nie średniowiecze.
  • My inaczej liczymy czas – powiedział z uśmieszkiem . Jest oczy zmieniły się w totalnie czarne.
Demon. On jestem Demonem.
  • Jesteś demonem – wyjąkałam.
  • O , tak. A twój aniołek nawet mnie wyczuł.. Nie jest zbyt dobry w tym co robi.
  • Nie waż się tak o nim mówić... Zostaw mnie w spokoju.
  • O , Nie... Jesteś mi potrzebna.. Może tego nie wiesz , ale jesteś bardzo wyjątkową osobą. Mam. Mamy plany co do ciebie moja droga.
  • Słuchaj , mnie uważnie.. mam twoją przyjaciółeczkę i tego jej aniołka. Rób co każę , a nic im się nie stanie.
  • Nie wierzę ci..
  • Wierz w co chcesz..
  • A jak nie będę robić co chcesz to co.
  • Jeszcze nie wiem.. ale teraz idziesz ze mną.
Otoczenie wokoło mnie pociemniało.

***

Byłam przywiązana liną z sufitu tak , że wisiałam nogami nad ziemią. Moje ręce tak mnie bolały , że nie mogłam wytrzymać.
Co jakiś czas krzywiłam się z bólu.
Nie wiem dokładnie gdzie się znajdowałam , ale wiedziałam , że jestem daleko od domu. Na pewno Eric mnie szuka i nie pozwoli by mi się coś stało. A jeśli nie zdawał sobie sprawy , że zniknęłam.
Bardziej obstawiałam przy tym pierwszym.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Zaczęłam się szarpać by jakoś się wydostać z pułapki. Ciężkie kroki zbliżały się nie ubłagalnie szybko.
  • Wypuście mnie !! Krzyknęłam.
W pomieszczeniu po chwili pojawił się Dylan , a nim mężczyzna po 30 – stce.
Chłopak patrzył beznamiętnym wzrokiem. Miał mnie gdzieś , a jak głupia się w nim zakochałam. Byłam wściekła na siebie.
Mężczyzna za to patrzył na mnie urzeczony.
Rwałam się coraz mocniej.
  • Muszę ci przyznać rację , chłopcze , jest piękna. Jak mówiłeś..
Przestałam się rwać i spojrzałam na nich zaskoczona.
  • Spokojnie , kochanie , nic ci nie zrobimy – powiedział do mnie.
  • Nie mów do mnie kochanie – warknęłam przez zęby.
  • Jesteś bardzo waleczna – zaśmiał się krótko. - Może się przedstawię .. Jestem Lucyfer.
Gdy to usłyszałam szczęka opadła mi chyba do podłogi. Przede mną stała istota w którą nigdy nie wierzyłam .. Uważałam że to zabobon..
  • Widzę , że jesteś bardzo zaskoczona , moja droga. Nie martw się nie zrobimy ci krzywdy.. Mam dla ciebie propozycję.
  • Nic od ciebie nie chcę – wycedziłam.
  • Droga Melanie , masz w sobie wielki dar.. potencjał , który się marnuje.. Czuję w tobie moc.. wielką .. wręcz jest jak bomba zegarowa , która czeka by w odpowiednim momencie wybuchnąć.. Jesteś dziewczyną z przepowiedni.
  • Jakiej przepowiedni... ??
  • Kiedyś kilka stuleci ten pewien wróżbita wywróżył mi . Powiedział to w formie przepowiedni , która brzmi tak „ Gdy wreszcie nadejdzie czas.. brązowo włosa dziewczyna.. poprowadzi wszystkich .. a siły zła zginął raz na zawsze.. „ Od tamtego czasu zabijałem wszystkie brązowowłose dziewczyny.. tylko jedynej zabić nie mogłem. Nadal nie mogę.
  • Chciałeś to znaczy chcesz mnie zabić , ale nie możesz ?? zapytałam zszokowana i jednocześnie spadł mi kamień z serca bo nic nie mógł mi zrobić.
Pokiwał głową już wściekły.
  • To mnie wypuść..
  • Nie !! - warknął – Mam już dość tej rozmowy – skierował się do wyjścia.. - Zaknebluj ją. Niech się tak nie drze , bo mam przez nią migrenę – zwrócił się do Dylana. Chłopak pokiwał głową.
    Szatan wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.
    Dylan ruszył w moim kierunku .
  • Proszę , Dylan , wypuść mnie. On mi coś zrobi.. Proszę.. Nie skazuj mnie na śmierć.. Coś jest między nami i dobrze o tym wiesz – łapałam się każdej deski ratunku.
  • Zamknij się
  • Proszę.. Nie wierzę , że cię to nie obchodzi.. Proszę.
  • Powiedziałem „Zamknij się” - krzyknął i uderzył mnie w twarz. Poczułam przeszywający ból. Ponownie mnie uderzył. Miałam mroczki przed oczami. Powoli czułam , że osuwam się w ciemność. Zakręciło mi się głowie. Odpłynęłam , a ostatnie co usłyszałam to ciche „ przepraszam” od strony Dylana.

[ Eric ]

  • Mel ?? Jesteś tu ?? Krzyknąłem w szatni.
Cisza. Nic.
Poszukałem jej szafki. PO chwili znalazłem. W około porozrzucane były jej rzeczy. Coś było nie w porządku. Melanie nie zostawiła by tak po prostu swoich rzeczy i poszła.
Wziąłem swój telefon i zadzwoniłem do Iana.
PO dwóch sygnałach usłyszałem głos przyjaciela .
  • Halo ??
  • Ian , to ja Eric. Powiedz mi , że Melanie jest z tobą i Wandą.
  • Nie . Nie ma jej. Co się stało ??
  • Nie wiem gdzie jest. Czekałem na nią po drzwiami szatni dziewcząt. Jak wchodziła to powiedziała , że zaraz wyjdzie. Czekałem 20 minut więc zacząłem się martwić. Sprawdziłem , ale już nie było. Nie wiem co mam robić – zacząłem panikować.
  • Spokojnie , stary . Znajdziemy ją. Zaraz spotkajmy się na głównym korytarzu.
  • Ok , do zobaczenia.

***

Chwile później na korytarzu.


Staliśmy na pustym korytarzu.
  • Jak mogłeś ją spuścić z oka – warknęła Wanda.
  • Przepraszam – powiedziałem ze skruchą – Myślisz , że jest mi z tym dobrze. Jestem aniołem , Mel , nie mogę pozwolić by jej coś się stało.
  • Jesteś po prostu... nawet nie mam słowa – warknęła – Zależy ci na niej czy nie ??
Zaskoczyła mnie tym pytaniem. Nie wdziałem co mam jej powiedzieć. A może wiedziałem tylko nie chciałem się przyznać przed samym sobą.
  • Nie chcę by coś jej się stało – powiedziałem przez zęby.
Kątem oka zobaczyłem tego całego Dylana w , którym Mel się podkochuje i na co reagowałem z dużą zazdrością.
  • Dylan !! - krzyknęła Wanda do niego i wolnym truchtem podbiegła do niego. My również podeszliśmy z Ianem bliżej by posłuchać.
  • Widziałeś , Mel ??
  • Mel ?? Nie , a co coś się stało ??
Nagle wyczułem bardzo dobrze znaną mi energię. Aura Mel. Trochę miał na sobie jej energii życiowej.
Poczułem wściekłość. Podbiegłem do chłopaka i złapałem do kołnierz przyciskając go do szafek.
  • Kłamiesz . Gdzie ją zabrałeś , popierdolony dupku ??
  • Nie jesteś taki szybki – powiedział z uśmiechem. Jego oczy stały się całe czarne.
  • Demon.. - wydukała Wanda.
  • Gdzie ją zabrałeś ??
  • Tak gdzie jej nie znajdziesz. - zaśmiał się nonszalancko Dylan. - Jest z moim Panem. Ma on wobec niej wielkie plany.
  • Jakim Panem ??
  • Lucyfer – zaśmiał się.. - Rechotał jak głupi. - Ona ma moc by przywrócić porządek lub urzeczywistnić apokalipsę.
  • Ona jest człowiekiem.
  • Teraz , ale tylko kwestia czasu
  • Nie doczekasz tego – warknąłem i już miałem mu wbić ostrze w serce..
  • Poczekaj , nie zabijaj mnie. Zaprowadzę cię do niej. - gadał bez ładu ze strachu – Nie chciałem jej w ogóle tam zabierać do niego. Mimo iż jestem kim jestem zależy mi na niej. Wolałem wykonać rozkaz niż narazić się na gniew Lucyfera. Wybaczcie , ale musiałem to zrobić.. Nie zabijaj mnie.
  • Co z nim robimy ?? spytał Ian. Spojrzałem na niego.
  • Na razie nic – powiedziałem opanowany – Idź z Wandą do domu Melanie i powiedzcie rodzinie oraz Jake i Jess. Oni nam pomogą.
Kiwnął głową .
  • Dobra , chodź Wanda.
  • Lepiej mnie do niej zaprowadź inaczej cię zabiję.
  • Ja wiem w czym jest problem – powiedział trochę pewniejszy siebie demon – Już nie chodzi ci o to , że ją zabrałem , tylko o to , że jesteś zazdrosny. Powiedzmy sobie szczerze. Ona mnie bardzo lubi , a ciebie skręca wiedząc o tym. Nie mam racji ??
  • Nic nie wiesz – warknąłem i złapałem za szyję , unosząc go w górę. Wierzgał nogami i próbował łapać oddech.
Postanowiłem go puścić – Nie jesteś tego wart. A teraz przejdźmy do rzeczy. Gdzie ona jest ??