Demon
nonszalancko siedział na fotelu w salonie w domu Melanie.
Na
około niego stałem ja , Ian , Wanda , Rodzice Mel , Jess i Jake .
Wszyscy mieliśmy nic nie pokazujący po sobie wyraz twarzy.
- Gadaj gdzie ona jest ?? warknąłem już zniecierpliwiony tą ciszą , która panowała od kilku minut.
- Może ładniej – uśmiechnął się głupio.
Straciłem
cierpliwość. Uderzyłem go z pięści w twarz. Poleciała mu krew z
wargi i nosa.
Zaśmiał
się.
- Eric , spokojnie – powiedziała Wanda. - To do niczego nie prowadzi..
Uspokoiłem
się lekko. Ale nadal wewnątrz siebie buzowałem ze wściekłości i
myśli , że Mel może się coś stać. Nie mogę jej stracić.
Czułem pustkę po tym jak straciłem Marię , miłość mojego
życia. Nie chciałem żyć. To było wtedy i uczucie jakie ją
darzyłem było bardzo silne. W końcu mogę to powiedzieć. To co
czuję do Mel jest tysiąc razy silniejsze niż Marii. I co będzie
jak i ją stracę ??
Nie
miałem pojęcia.. Więc nie mogłem na to pozwolić. Nie mogę
dopuścić by kolejna moja miłość zmarła i to z mojego powodu.
- Proszę , powiedz – błagała Wanda.
Spojrzał
na nią. Uśmiech zszedł mu z twarzy. - Zgoda. Pod jednym warunkiem.
- Jakim ?? spytał Ian.
- Mój warunek jest taki. Zaprowadzę was tam gdzie Lucyfer przetrzymuje Melanie , wy w zamian zanim tam wejdziecie to proszę was abyście mnie zabili.
- Chcesz byśmy cię zabili ?? Dlaczego ?? spytała Wanda.
- Wole zginąć z waszej ręki niż z Lucyfera.
- Zgoda – powiedziałem , każdy spojrzał na mnie lekko zaskoczony – Tylko ja to zrobię.
Demon
i reszta pokiwali głową.
- No to już ruszajmy – powiedziała Wanda. - Musimy ją znaleźć.
Ian
rzucił jej wściekłe spojrzenie.
- Wanda , nigdzie nie idziesz. Rozumiesz.
- Muszę. To moja najlepsza przyjaciółka.
- Nic jej nie będzie . Uratujemy ją.
- Ale.. - wydukała.
- Masz zostać – krzyknął na nią. - To moje ostatnie słowo.
Poleciały
jej łzy i wybiegła z pokoju.
- Nic jej nie będzie. - mruknął.
- Pójdę z nią pogadać – powiedziała matka Mel i wyszła również pokoju.
***
- To tutaj – powiedział demon.Staliśmy przed wielkim starym magazynem zbudowanym z czerwonej cegły. W niektórych miejscach były dziury w ścianie oraz różnorodne graffiti.Miejsce wyglądało na opuszczone. Jakby od kilku lat nikt tutaj nie przychodził.
- Dalej nigdzie z wami nie idę. - powiedział Demon. - Zrób co masz zrobić.Wyjąłem mój sztylet za paska. Podniosłem go wysoko nad jego pierś.Nagle jakaś siła przycisnęła nas do ściany. Nie mogliśmy się ruszać.Demon . Dylan. Zaczął się śmiać.
- Czy naprawdę sądziliście , że tak łatwo się poddamy.
- Dobra robota , chłopcze. - za rogu wyszedł Lucyfer z kilkoma demonami. - Brać ich.
Ja ,
Jess , Jake oraz Ian byliśmy totalnie sparaliżowani. Nasze kończyny
nie reagowały na rozkazy płynące z głowy o jakikolwiek ruch.
Demoniczni
żołnierze złapali nas brutalnie i wepchnęli do opuszczonego
budynku.
Prowadzili
nas korytarzami pełnymi wilgoci , pleśni i bóg wie czego
jeszcze.
Na
końcu w jedynym z korytarzy były wielkie stalowe drzwi. Gdy
podeszliśmy otworzyły się z głośnym stękiem.
Weszliśmy
do środka i zobaczyłem Mel przywiązaną linami poprzez ręce do
sufitu.
Jej
głowa wisiała bezwładnie , a włosy zakrywały jej piękną twarz.
Warknąłem
głośno jak jakieś zwierzę.
Lucyfer
widząc moją reakcję zaczął się śmiać.
- Spokojnie , na razie nic jej nie jest..
- Melanie – krzyknąłem
Nic
żadnej reakcji.
- Zamknij się. Przywiązać ich tak samo jak dziewczynę.
Miałem
szczęście , bo „ Powiesili” mnie tuż obok Mel. Zabrali nam
całą broń.
Po
kilku minutach diabeł i reszta jego hałastry wyszła wraz z nim.
Usłyszałem
głęboki wdech Mel. Budziła się.
[
Melanie ]
Głowa
strasznie mnie bolała. Wzięłam głęboki wdech. Potrzebowałam
tego.
- Melanie – usłyszałam znajomy głos Erica. Miałam już przesłuchy . To przez to , że jestem wykończona.
- Melanie – ponownie głos.
Otworzyłam
oczy i spojrzałam w stronę jak mi się wydawało źródła
dźwięku.
Tuż
obok mnie wisieli tak samo jak ja , Eric , Jess , Jake i Ian.
- Eric , jesteś tu – powiedziałam ledwo. Kaszlnęłam.
- Zabiję ich. - warknął.
- Wszystko jest okey. Jak mnie znaleźliście ??
- Ten cały Dylan nam pokazał gdzie cię szukać , ale to była zasadzka . Czekali na nas.
- Dlaczego cię w ogóle porwali ?? spytał Ian.
- Lucyfer powiedział , że mam w sobie moc , która może naprawić wszystko lub sprowadzić apokalipsę. Twierdzi , że jestem brązowo włosom dziewczyną z przepowiedni.
- Przepowiednia ?? wyjąkała Jess. - To nie możliwe.
- Mel , mówił coś jeszcze ??
- Nie – szepnęłam. Zamknęłam oczy na chwilę.
- Mel , nie zamykaj oczu , słyszysz – warknął Eric.
Spojrzałam
na niego.
- Jestem taka wykończona. Chcę chwilę odpoczynku.
- Nie !! Krzyknął.
Drzwi
otworzyły się z impetem i do środka wszedł Lucyfer i reszta.
Był
zadowolony z siebie.
Podszedł
do mnie i złapał za brodę. Poczułam ból. Stęknęłam.
- Obudziłaś się , kochanie.
- Nie mów na mnie „kochanie” - wyjąkałam.
- Będę mówił jak chcę. Zamknąć ich w celach. - rozkazał.
- Oddzielnie czy razem ?? spytał jeden z nich.
- Tą dwójkę – wskazał na mnie i Erica. - Razem , a resztę to jak chcecie.
- Tak jest.
Demony
odwiązały nas. Byłam sparaliżowana. Anioły chyba też. Ich nogi
się nie ruszyły.
Ciągnęli
nas korytarzem. Czułam się coraz gorzej. Byłam strasznie
wykończona.
Zamknęłam
oczy i zalała mnie ciemność.
***
Obudziłam
się jakiś czas później. Czułam ciepłe , oplatające mnie
ramiona.
Kręciło
mi trochę w głowie. Poruszyłam się. Podniosłam głowę w górę
i napotkałam wzrok Erica. Cieszył się , że się obudziłam.
- Dzięki , bogu – szepnął cicho by reszta nas nie usłyszała.
- Spokojnie , jeszcze żyję – powiedziałam równie cicho jak on.
- Ledwo.
- Ale żyję. A co będzie jeśli..?
- Jeśli co ??
- Jeśli zginiemy.
- Nie zginiemy . Rozumiesz.. Nie pozwolę.. Nawet jeżeli będzie trzeba to poświęcę dla ciebie moje życie.
- Co ?? Nie możesz.. Nawet nie dla mnie..
- Dla ciebie zrobię wszystko..
- Możesz wszystko , ale nie to.. Nie pozwolę na to.
- Nie o ty o tym decydujesz to moje życie i ja zdecyduję co z nim zrobię.
- Proszę , nie rób tego.. Nawet o tym nie myśl – w moich oczach zebrały się łzy. Schowałam twarz między szyją , a jego barkiem. Objął mnie mocnej.
- A tak w ogóle – zaczęłam – Dlaczego to robisz ?? Z poczucia obowiązku czy jest coś więcej ??
Nie
odpowiedział tylko patrzył.
- Powiedz mi.. Nie okłamuj mnie.
- Prawda jest taka.. - przerwał
- Jaka ??
- Jest taka , że kocham cię. - złapał mnie za twarz i pocałował w usta. Odwzajemniłam jego pocałunek. Usta miał miękkie. Mogłam tak wiecznie. Złapał mnie w pasie i przycisnął do ściany nie przerywając. Włożyłam mu ręce pod koszulkę. Czułam jego muskularny brzuch pod palcami. W końcu przerwał. Oddychaliśmy ciężko.
- Ja też cię kocham – powiedziałam.
- Jesteś najlepszym co mi się w życiu zdarzyło.
- A twoja dawna miłość. Mówiłeś , że więcej nikogo do siebie nie dopuścisz.
- Wiesz chciałem , próbowałem cię nie dopuszczać , ale to jest silniejsze. To co kiedyś czułem do mojej dawnej miłości to nic w porównaniu co czuję do ciebie. Cieszę , że cię mam.
- Nie mów tak
Był
zaskoczony tym co powiedziałam. '
- Dlaczego ?? Przecież mówię co czuję do ciebie.
- Nie o to mi chodzi.. Mówisz mi to jakbyś się ze mną żegnał. Nie poświęcisz się . Nie dla mnie. Nie jestem tego warta.
- Jesteś. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Przytuliłam
się do niego. Nagle sobie coś przypomniałam.
- A co będzie dalej ? Przecież.. wy macie zakaz być z ludźmi w taki sposób.
- Coś wymyślę..
- A jeśli nie.. a jak się ktoś dowie i powie..
- To pewnie będę musiał odejść.. Nie będę cię już chronił. Będzie to robił ktoś inny.
Odsunęłam
się od niego i wstałam na nogi. Na szczęście się pode mną nie
ugięły. Odwróciłam się do niego tyłem. Miałam łzy w
oczach. Patrzyłam w przestrzeń. Usłyszałam , że wstaje i
podchodzi.
Objął
mnie od tyłu ramionami.
- Nie możemy być razem. - powiedziałam mechanicznie.
- Możemy
- Ale przecież.. ??
- Posłuchaj.. mam nadzieję , że jesteś wierząca. - kiwnęłam głową. - Bóg istnieje choć nigdy nie miałem z nim do czynienia. Z tego co wiem to on wszystko wie nawet to co się teraz dzieje.Mam namyśli , że skoro nie ingeruje w to. Nie przysłał nikogo po mnie to znaczy , że to pochwala. Ponieważ skoro by się to mu nie podobało , to zrobił by ze mną porządek kiedy zaczynałem się w tobie zakochiwać. Nie zrobił tego. Nie sądzisz , że to ważne ??
- Tak to ważne , ale dlaczego łatwiej jest uwierzyć w te gorsze rzeczy..
- Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz.
- A jak to jest z tym poświęceniem życia ?? spytałam.
- To jest na zasadzie , że jeżeli człowiek , którego jesteś stróżem umiera , anioł może go uleczyć.
- To dobrze – ucieszyłam się
- Jest jeden mały problem. Podczas uleczania anioł oddaje swoją energię życiową. Czyli kiedy ratuje człowieka na którym mu zależy , on sam umiera.
- Ty chcesz to zrobić w razie gdyby.. - nie dokończyłam – Mam rację ??
Kiwnął
głową.
- Nie pozwolę na to..
- To nie twoja decyzja tylko moja... To moje życie..
- I co ci to da.. ?? Uleczysz mnie. Co ja z tego będę miała. Nie mogę żyć bez ciebie.
- Ja bez ciebie też nie będę mógł.
Łzy
poleciały mi z oczu. Poczułam w ustach słony płyn. Mrugałam by
je odgonić , ale i tak leciały. Wybuchłam płaczem.
- Mel , spokojnie. Nie myśl o tym.
Pokręciłam
głową . Położył mi dłonie na policzkach i pochylił się by
mnie pocałować.
Oddałam
go. Bałam się , że to może być mój drugi i jednocześnie
ostatni pocałunek od Erica.
- Och , jaka ckliwa scena – usłyszeliśmy Lucyfera.
***
Eric
stanął przede mną i zakrył mnie swoim ciałem. Nagle znowu jego
ciało stało się wiotkie i upadł na ziemię. Na jego twarzy
malował się ból. Krzyknął. Walczył z mocą Lucyfera.
Mi nic
nie robił.
Padłam
na ziemię przy skręcającym się z bólu aniele. Położyłam
mu dłonie na klatce piersiowej. Łzy poleciały mi z oczu.
- Przestań – krzyknęłam – Zrobię wszystko tylko przestań , proszę ..
Lucyfer
uśmiechnął się szeroko.
Reszta
aniołów przyglądała się całej sytuacji ze wściekłością.
- Kochasz go , a on kocha ciebie – zaśmiał się. - Szkoda tylko , że on zginie..
- Nie – błagałam – Zostaw go w spokoju. To mnie chcesz nie jego. Proszę.
- Koniec. Zamknij się.
Padłam
sparaliżowana na Erica. Mieliśmy twarze na tej samej wysokości.
Patrzyłam mu w oczy , a on w moje. Łza mi poleciała.
- Zabrać ją do moich salonów oraz jego też.
***
Byłam
przywiązana do krzesła wraz z Ericiem , który był po
drugiej stronie wielkiego pokoju w , którym się aktualnie
znajdowaliśmy.
Był
rozwścieczony.
- Wszystko będzie dobrze , Mel. Zobaczysz.
Kiwnęłam
głową.
Lucyfer
wszedł do pokoju , ubrany w biały fartuch i gumowe rękawice.
Miał
wielkiego banana na twarzy. Bałam się.
Tuż
za nim wszedł jeden z demonów pchając wózek z
dziwnymi urządzeniami.
Mój
Boże.. On chce go torturować.
Diabeł
wziął do z wózka srebrny sztylet.
Przejechał
po nagiej skórze Erica. Anioł krzyknął. Z jego ręki pałało
białe światło.
- Nie
!! - krzyknęłam.