Witam !!! Przepraszam , że tak późno rozdział i tyle musieliście czekać.. ale mam również inne problemy jak szkoła więc nie mam czasu non stop siedzieć przy komputerze i pisać to coraz nowe rozdziały.. Musicie mnie zrozumieć..
Mam nadzieję , że rozdział się spodoba.. !!!
Na dniach pojawi się nowy wygląd bloga więc jeżeli macie ochotę to odwiedzajcie i podglądajcie oraz piszcie swoje opinie.. !!
POZDRAWIAM WSZYSTKICH SERDECZNIE !!
ROZDZIAŁ DEDYKUJE WSZYSTKIM CO CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ.
________
2
tygodnie później
- No i co zamierzasz do niego zagadać ?? spytała Wanda.
- Wanda , to nie jest zagadanie czy jak to tam nazwałaś. Chcę go przerosić za swoje zachowanie. Był dla mnie miły , a ja zachowałam się tak głupio.
Anioły
szły z tyłu. Też o czymś rozmawiali.
Spojrzałam
w tył. Eric patrzył przed siebie. Zobaczył , że na niego patrzę.
Spojrzał mi w oczy. A ja szybko odwróciłam wzrok.
- Jak ci się żyje z Ianem ?? starałam się zmienić temat.
- Och , Ian .. Jest świetny. Tylko nikomu się nie wydawaj. Nikt się nie może dowiedzieć , ale wczoraj tak się złożyło , że całowaliśmy się. Boże jest w tym świetny.
- Co ?? krzyknęłam.
Kilka
osób na mnie spojrzało jak na głupka. Prychali i szli dalej.
- Cicho bądź – uciszała – Wiem , że nie powinniśmy , ale to jest silniejsze. Chyba się w nim zakochuję i nie mów mi , że ty do Erica nic nie czujesz. Bo ci nie uwierzę.
- Dobra , tak czuję ale on twierdzi , że ja chcę mu się rzucić w ramiona jak każda inna dziewczyna na jego widok. Poza tym nie chcę mnie dopuścić , bo był kiedyś zakochany , a później ją stracił. Nie chce tego znowu przechodzić.
- Romantyczny dupek z niego – parsknęłam śmiechem.
- Patrz – zaczęła – Pan Kydd na dwunastej z Margaret.
Odszukałam
go wzrokiem. Szedł przez korytarz w naszym kierunku wraz z Margaret
trzymając ją za rękę. Uśmiechała się do niego.
Poczułam
ukłucie bólu na sercu.
A
chciałam iść do niego i przerosić za swoje zachowanie. Mieć
nadzieję na coś więc. Jaka ja jestem głupia. Nadzieja to matka
głupich.
Na to
wygląda , że jestem głupia. Margaret przechwyciła mój
wzrok i uśmiechnęła się szyderczo. Postanowiłam wziąć się w
garść. Pokonać mój strach. Niech dzieje się co chcę. Tak
też zrobię w sprawie Erica.
Jeżeli
się nie odważę to nigdy się nie dowiem.
- Poczekaj chwilę , pójdę z nim pogadać – powiedziałam do Wandy.
- Powodzenia – szepnęła.
Podeszłam
do Dylana i Margaret.
Cziliderka
spojrzała na mnie wilkiem .
- Czego chcesz ?? warknęła na mnie.
Czułam
na sobie wzrok Dylana. Spojrzałam na niego.
- Możemy pogadać.. Na osobności.
- Zobaczymy się później – zwrócił się do dziewczyny.
Margaret
wpiła się w jego wargi , przy tym patrząc na mnie złowieszczo po
czym odwróciła się i odeszła.
- O czym chciałaś pogadać ?? spytał.
- Możemy iść gdzieś gdzie nie będzie widowni ??
Rozejrzał
się dookoła. Złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą do
składzika dla woźnych.
Weszliśmy
do ciemnego pomieszczenia. Czułam jego oddech na policzku.
Zapalił
żarówkę wiszącą nad nami.
Pomieszczenie
się rozjaśniło. Zobaczyłam , że stoimy bardzo blisko siebie.
Odsunęłam
się o malutki krok w tył.
- Więc mów
- Przepraszam
- Za co mnie przepraszasz ??
- Za moje zachowanie. Bardzo chcę ci pomagać. I chcę byś był blisko mnie. Bardzo cię lubię. Nie wiem co mam robić... Jestem zagubiona.
Patrzył
w ciszy nic nie mówiąc.
- Chyba niepotrzebnie to powiedziałam. Pójdę już.
Chciałam
już wychodzić , ale mnie zatrzymał.
- Zaczekaj. Cieszę się , że mi to powiedziałaś , ale myślę , że to nic nie zmieni. Mam dziewczynę.
- Dlaczego to mówisz ?? To nie jesteś ty.
- Nie znasz mnie w ogóle
- Chyba masz racje. Ale wiesz co mogę powiedzieć. Od zawsze odkąd cię poznałam to mi się podobałeś. Każdy dookoła mi mówił , że nie jesteś chłopakiem o , którego warto walczyć i teraz mogę stwierdzić , że mieli racje. Ale przez te korepetycje choć niewiele czasu to było poznałam prawdziwego ciebie i sądzę , że trzeba o ciebie walczyć. Bo nie ufasz sam sobie. Boisz się. Dlatego udajesz. Bardzo za tobą tęsknię . Za prawdziwym tobą. - łzy mi się zbierały – Teraz już pójdę. Nie będę ci zajmować czasu , pewnie chcesz się zobaczyć z Margaret , ale jeżeli będziesz potrzebował mojej pomocy to możesz przyjść do mnie.
- Będę pamiętać.
- Tak , na pewno.
- Tylko tyle chciałaś mi powiedzieć ??
- Tak , to znaczy jeszcze jedno. Uczucia są do dupy.
Przepchnęłam
się obok niego waląc go mocno w ramię , aż mnie to zabolało.
Wyszłam
z kantorku.
Przed
drzwiami stała Wanda. Widziałam na jej twarzy wymalowaną
wściekłość.
Już
chciała tam wejść i jeszcze z nim pogadać.
- Daj spokój. - powiedziałam ledwo. - Nie warto.
Nasze
Anioły stały dwa metry dalej.
Podeszłam
do Iana i Erica. Przerwali rozmowę i spojrzeli na mnie. Przysunęłam
się bliżej Erica i przytuliłam się do niego. Na pewno był
zaskoczony. Oparłam głowę na jego klatce piersiowej.
Łzy
mi poleciały.
- Zabierz mnie do domu , proszę – powiedziałam dławiąc się płaczem.
- Dobrze.
Wziął
mnie na ręce jak pan młody swoją świeżo upieczoną żonę.
Niósł
mnie w stronę wyjścia.
[
Wanda ]
Podeszłam
do Iana , który patrzył za Ericiem i Melanie.
- Jak ona ? Spytałam.
- Popłakała mu się w koszulkę. - powiedział.
- Co myślisz o Ericu ?
- Eric , hmm – zamyślił – To trudna osoba , ale da się lubić na swój sposób.
- Myślisz , że on do niej coś czuje ??
- Do Melanie ?? pokiwałam głową.
- Tak. Widać jak na nią patrzy.
Kaszlnął
głośno – Powiedziałaś jej , o tym co zdarzyło się wczoraj ?
- Tak. Nie gniewasz się ??
- Nie , tylko by nikomu się nie wygadała , bo będę mieć problemy. Mamy kategoryczny zakaz bratania się w tym sensie z ludźmi.
- Nie powie nikomu.
[
Melanie ]
Eric
położył mnie na łóżku. Nadal mnie trzymał. Już chciał
odejść ale złapałam go za dłoń w ostatniej chwili.
Przycisnęłam
głowę do poduszki.
- Proszę , zostań.
- Spokojnie , nigdzie nie idę
Puściłam
jego dłoń i przykryłam się kołdrą. Przez chwilę dusiłam płacz
po czym odpłynęłam z objęcia Morfeusza.
***
Biegłam
właśnie kolejne okrążenie wokoło boiska szkolnego. Pot leciał
mi po twarzy.
Byłam
bardzo zmęczona , ale nie zatrzymałam się by odpocząć.
Nagle
wpadło mi coś pod nogi i upadłam. Usłyszałam głośny rechot
chłopaków z drużyny futboolowej oraz chichoty chiliderek.
Siedziałam
przez chwilę na ziemi. Podniosłam wzrok w górę i chciałam
złapać za barierkę , która była na wyciągnięcie moje
ręki. Zamiast tego poczułam ciepłą dłoń. Spojrzałam w tamtym
kierunku i zobaczyłam Dylan. Jego uścisk się pogłębił.
Ze
złością wyrwałam rękę z jego uścisku , złapałam się za
barierkę i dźwignęłam na nogi.
- Nie dotykaj mnie – warknęłam mu w twarz.
Pokręcił
głową.
- Chciałem być miły – odpowiedział i odszedł.
***
Ubierałam
w szatni w swoje ciuchy. Rozczesałam splątane włosy.
Usłyszałam
, że ktoś tu jest . Wyjrzałam za rzędu szafek. Rozejrzałam się
dookoła.
Nikogo
nie widziałam. Wzruszyłam ramionami. Pewnie mi się przesłyszało.
Wróciłam
do swojej szafki . Przeglądałam się w małym lusterku w mojej
szafce.
Za
sobą zobaczyłam Dylana . Pisnęłam ze strachu.
Odwróciłam
się w jego kierunku.
- Nie strasz mnie – warknęłam.
- Przepraszam – mruknął.
- Co chciałeś ??
- Chciałem cię zobaczyć. No wiesz sam na sam..
- Po co ??
Nie
odpowiedział tylko mnie pocałował. Przycisnął mnie do szafki.
Objęłam go za szyję. Zanurzyłam dłonie w jego włosy.
Po
chwili się oderwałam od niego.
- Przestań. Nie chcę twojej litości.
- To nie litość.
Spojrzałam
w dół i zobaczyłam na jego prawej dłoni tatuaż w kształcie
czaszki z dwoma błyskawicami. Dałabym głowę , że gdzieś już
taki widziałam. Tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
Zapytam
się o ten tatuaż Erica , może on coś będzie wiedział na ten
temat.
- Powinieneś już iść.
- Zerwałem z Margaret.
- No i co mnie to..
- Powinno cię to obchodzić.. Jesteś moja , rozumiesz..
- Jestem niczyja , a tym bardziej nie twoja.. Przecież to nie średniowiecze.
- My inaczej liczymy czas – powiedział z uśmieszkiem . Jest oczy zmieniły się w totalnie czarne.
Demon.
On jestem Demonem.
- Jesteś demonem – wyjąkałam.
- O , tak. A twój aniołek nawet mnie wyczuł.. Nie jest zbyt dobry w tym co robi.
- Nie waż się tak o nim mówić... Zostaw mnie w spokoju.
- O , Nie... Jesteś mi potrzebna.. Może tego nie wiesz , ale jesteś bardzo wyjątkową osobą. Mam. Mamy plany co do ciebie moja droga.
- Słuchaj , mnie uważnie.. mam twoją przyjaciółeczkę i tego jej aniołka. Rób co każę , a nic im się nie stanie.
- Nie wierzę ci..
- Wierz w co chcesz..
- A jak nie będę robić co chcesz to co.
- Jeszcze nie wiem.. ale teraz idziesz ze mną.
Otoczenie
wokoło mnie pociemniało.
***
Byłam
przywiązana liną z sufitu tak , że wisiałam nogami nad ziemią.
Moje ręce tak mnie bolały , że nie mogłam wytrzymać.
Co
jakiś czas krzywiłam się z bólu.
Nie
wiem dokładnie gdzie się znajdowałam , ale wiedziałam , że
jestem daleko od domu. Na pewno Eric mnie szuka i nie pozwoli by mi
się coś stało. A jeśli nie zdawał sobie sprawy , że zniknęłam.
Bardziej
obstawiałam przy tym pierwszym.
Usłyszałam
dźwięk otwieranych drzwi. Zaczęłam się szarpać by jakoś się
wydostać z pułapki. Ciężkie kroki zbliżały się nie ubłagalnie
szybko.
- Wypuście mnie !! Krzyknęłam.
W
pomieszczeniu po chwili pojawił się Dylan , a nim mężczyzna po 30
– stce.
Chłopak
patrzył beznamiętnym wzrokiem. Miał mnie gdzieś , a jak głupia
się w nim zakochałam. Byłam wściekła na siebie.
Mężczyzna
za to patrzył na mnie urzeczony.
Rwałam
się coraz mocniej.
- Muszę ci przyznać rację , chłopcze , jest piękna. Jak mówiłeś..
Przestałam
się rwać i spojrzałam na nich zaskoczona.
- Spokojnie , kochanie , nic ci nie zrobimy – powiedział do mnie.
- Nie mów do mnie kochanie – warknęłam przez zęby.
- Jesteś bardzo waleczna – zaśmiał się krótko. - Może się przedstawię .. Jestem Lucyfer.
Gdy to
usłyszałam szczęka opadła mi chyba do podłogi. Przede mną stała
istota w którą nigdy nie wierzyłam .. Uważałam że to
zabobon..
- Widzę , że jesteś bardzo zaskoczona , moja droga. Nie martw się nie zrobimy ci krzywdy.. Mam dla ciebie propozycję.
- Nic od ciebie nie chcę – wycedziłam.
- Droga Melanie , masz w sobie wielki dar.. potencjał , który się marnuje.. Czuję w tobie moc.. wielką .. wręcz jest jak bomba zegarowa , która czeka by w odpowiednim momencie wybuchnąć.. Jesteś dziewczyną z przepowiedni.
- Jakiej przepowiedni... ??
- Kiedyś kilka stuleci ten pewien wróżbita wywróżył mi . Powiedział to w formie przepowiedni , która brzmi tak „ Gdy wreszcie nadejdzie czas.. brązowo włosa dziewczyna.. poprowadzi wszystkich .. a siły zła zginął raz na zawsze.. „ Od tamtego czasu zabijałem wszystkie brązowowłose dziewczyny.. tylko jedynej zabić nie mogłem. Nadal nie mogę.
- Chciałeś to znaczy chcesz mnie zabić , ale nie możesz ?? zapytałam zszokowana i jednocześnie spadł mi kamień z serca bo nic nie mógł mi zrobić.
Pokiwał
głową już wściekły.
- To mnie wypuść..
- Nie !! - warknął – Mam już dość tej rozmowy – skierował się do wyjścia.. - Zaknebluj ją. Niech się tak nie drze , bo mam przez nią migrenę – zwrócił się do Dylana. Chłopak pokiwał głową.Szatan wyszedł z pomieszczenia trzaskając drzwiami.Dylan ruszył w moim kierunku .
- Proszę , Dylan , wypuść mnie. On mi coś zrobi.. Proszę.. Nie skazuj mnie na śmierć.. Coś jest między nami i dobrze o tym wiesz – łapałam się każdej deski ratunku.
- Zamknij się
- Proszę.. Nie wierzę , że cię to nie obchodzi.. Proszę.
- Powiedziałem „Zamknij się” - krzyknął i uderzył mnie w twarz. Poczułam przeszywający ból. Ponownie mnie uderzył. Miałam mroczki przed oczami. Powoli czułam , że osuwam się w ciemność. Zakręciło mi się głowie. Odpłynęłam , a ostatnie co usłyszałam to ciche „ przepraszam” od strony Dylana.
[ Eric
]
- Mel ?? Jesteś tu ?? Krzyknąłem w szatni.
Cisza.
Nic.
Poszukałem
jej szafki. PO chwili znalazłem. W około porozrzucane były jej
rzeczy. Coś było nie w porządku. Melanie nie zostawiła by tak po
prostu swoich rzeczy i poszła.
Wziąłem
swój telefon i zadzwoniłem do Iana.
PO
dwóch sygnałach usłyszałem głos przyjaciela .
- Halo ??
- Ian , to ja Eric. Powiedz mi , że Melanie jest z tobą i Wandą.
- Nie . Nie ma jej. Co się stało ??
- Nie wiem gdzie jest. Czekałem na nią po drzwiami szatni dziewcząt. Jak wchodziła to powiedziała , że zaraz wyjdzie. Czekałem 20 minut więc zacząłem się martwić. Sprawdziłem , ale już nie było. Nie wiem co mam robić – zacząłem panikować.
- Spokojnie , stary . Znajdziemy ją. Zaraz spotkajmy się na głównym korytarzu.
- Ok , do zobaczenia.
***
Chwile
później na korytarzu.
Staliśmy
na pustym korytarzu.
- Jak mogłeś ją spuścić z oka – warknęła Wanda.
- Przepraszam – powiedziałem ze skruchą – Myślisz , że jest mi z tym dobrze. Jestem aniołem , Mel , nie mogę pozwolić by jej coś się stało.
- Jesteś po prostu... nawet nie mam słowa – warknęła – Zależy ci na niej czy nie ??
Zaskoczyła
mnie tym pytaniem. Nie wdziałem co mam jej powiedzieć. A może
wiedziałem tylko nie chciałem się przyznać przed samym sobą.
- Nie chcę by coś jej się stało – powiedziałem przez zęby.
Kątem
oka zobaczyłem tego całego Dylana w , którym Mel się
podkochuje i na co reagowałem z dużą zazdrością.
- Dylan !! - krzyknęła Wanda do niego i wolnym truchtem podbiegła do niego. My również podeszliśmy z Ianem bliżej by posłuchać.
- Widziałeś , Mel ??
- Mel ?? Nie , a co coś się stało ??
Nagle
wyczułem bardzo dobrze znaną mi energię. Aura Mel. Trochę miał
na sobie jej energii życiowej.
Poczułem
wściekłość. Podbiegłem do chłopaka i złapałem do kołnierz
przyciskając go do szafek.
- Kłamiesz . Gdzie ją zabrałeś , popierdolony dupku ??
- Nie jesteś taki szybki – powiedział z uśmiechem. Jego oczy stały się całe czarne.
- Demon.. - wydukała Wanda.
- Gdzie ją zabrałeś ??
- Tak gdzie jej nie znajdziesz. - zaśmiał się nonszalancko Dylan. - Jest z moim Panem. Ma on wobec niej wielkie plany.
- Jakim Panem ??
- Lucyfer – zaśmiał się.. - Rechotał jak głupi. - Ona ma moc by przywrócić porządek lub urzeczywistnić apokalipsę.
- Ona jest człowiekiem.
- Teraz , ale tylko kwestia czasu
- Nie doczekasz tego – warknąłem i już miałem mu wbić ostrze w serce..
- Poczekaj , nie zabijaj mnie. Zaprowadzę cię do niej. - gadał bez ładu ze strachu – Nie chciałem jej w ogóle tam zabierać do niego. Mimo iż jestem kim jestem zależy mi na niej. Wolałem wykonać rozkaz niż narazić się na gniew Lucyfera. Wybaczcie , ale musiałem to zrobić.. Nie zabijaj mnie.
- Co z nim robimy ?? spytał Ian. Spojrzałem na niego.
- Na razie nic – powiedziałem opanowany – Idź z Wandą do domu Melanie i powiedzcie rodzinie oraz Jake i Jess. Oni nam pomogą.
Kiwnął
głową .
- Dobra , chodź Wanda.
- Lepiej mnie do niej zaprowadź inaczej cię zabiję.
- Ja wiem w czym jest problem – powiedział trochę pewniejszy siebie demon – Już nie chodzi ci o to , że ją zabrałem , tylko o to , że jesteś zazdrosny. Powiedzmy sobie szczerze. Ona mnie bardzo lubi , a ciebie skręca wiedząc o tym. Nie mam racji ??
- Nic nie wiesz – warknąłem i złapałem za szyję , unosząc go w górę. Wierzgał nogami i próbował łapać oddech.
Postanowiłem
go puścić – Nie jesteś tego wart. A teraz przejdźmy do rzeczy.
Gdzie ona jest ??
Hejka !
OdpowiedzUsuńEkstra rozdział! Musiałaś przerwac w takim momencie ?! Nie spodziewał bym się tego po Dylanie... No no Demon... Oby Eric ją uratował i była jakaś fajna scena między nim a Melanie ;D
Czekam na NN!
Pozdrawiam i do napisania :)
Hej :)
OdpowiedzUsuńRozdział super. Serio, mam nadzieję, że jednak rozdział pojawi się w miarę szybko.
Dylan jako demon ... padłam. Od początku wiedziałam, że jest z nim coś nie tak. Żartuję, ale powinnam się była domyślić.
A Eric ma ją uratować i wyznać miłość. Chciałabym tego ;P
Czekam i Pozdrawiam. Powodzenia w szkole itp.
Rozdział genialny , świetnie piszesz , mam nadzieję , że nowy rozdział pojawi się nie długo . Świetnie Cię rozumiem ja też za bardzo nie mam czasu na dodawanie tak często jak bym chciała nowych notatek na moje blogi . Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńO matko! To było cudowne. No no Demon. Zaskoczyłaś mnie. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Rozdział świetny jak zawsze, czekam na NN, weny zyczę, i zapraszam do siebie na ostatni rozdział
OdpowiedzUsuńhttp://equinox-my-renesmee-story.blogspot.com/
bOŻE JAKA AKCJA !!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńpISZ SZYBKO !!!!!!!!:)
I SORKI ZA LITERY ALE KLAWIATURA MI SIĘ ZEPSUŁĄ